___
Yay, nowy fanfic. Na razie może się wydawać dość mętne. Ale nie martwcie się, wkrótce wszystko się wyjaśni. Ciao!
A, i po raz pierwszy piszę sci-fi, więc nie bijcie xD
A, i po raz pierwszy piszę sci-fi, więc nie bijcie xD
-Gratuluję. Nie spodziewałam się nawet, że można być aż tak głupim, ale najwyraźniej się myliłam. Brawo.
-Weź
przestań… To był wypadek!
-Wypadek?!
Rozwaliłeś nasz pokładowy reaktor atomowy! Lecimy teraz na
zapasowym paliwie, a niemal cały system zasilający nadaje się do
naprawy, ale mam ci wybaczyć, bo to był wypadek?!
-Przecież
wiesz, że nie chciałem tego zrobić specjalnie!
-No
oczywiście. To przecież normalne, żeby w środku nocy zakradać
się do kuchni, by zeżreć trochę Doloru ze spiżarni, ale zamiast
tego wpaść do maszynowni. I całkiem normalne jest także wyłamanie
całego panelu sterującego.
-Myślałem,
że to drzwi od lodówki!
-Nie,
Alfred. Rzecz w tym, że nie
myślałeś.
A teraz spróbuj nas sprowadzić na ziemię w jednym kawałku, jeśli
łaska.
Warknąłem
coś pod nosem.
-Co
powiedziałeś?
-Nic,
pani kapitan.
Westchnąłem
ciężko. Elizaveta była bardzo dobrym, ale strasznie wymagającym
przełożonym; dziwiłem się zawsze, że nie przydzielili jej do
jakiejś komórki rodzinnej - byłaby idealną żoną i matką. Ale
zamiast tego przydzielono ją tutaj - do patrolowania granic Imperium
- i zawsze wywiązywała się ze swoich obowiązków. Aż do
niedawna.
Minęły
dopiero dwa tygodnie, jak mnie przydzielono na ten statek - Tanatosa
- i już dałem pokazowy popis mojej własnej głupoty. Westchnąłem
znowu.
-Nie
wzdychaj tak, tylko ląduj - pogoniła mnie Elizaveta.
-Już,
już…
Przełączałem
po kolei odpowiednie przełączniki. Robiłem to już nie pierwszy
raz - w końcu przez bardzo długi czas szkoliłem się na pilota.
Państwowe testy osobowości wybrały dla mnie taką pracę i,
szczerze mówiąc, byłem zadowolony z tego - pasowałem tu idealnie…
a przynajmniej tak myślałem.
Planeta,
na której lądowaliśmy, była maleńka; ledwie mieściła się w
ogóle w kategorii “planety”. Na szczęście było na niej na
tyle duże lądowisko, byśmy mogli bezpiecznie znaleźć się na
ziemi, oraz miejsce do dokonania napraw, co było niemal cudem – w
końcu znajdowaliśmy się na obrzeżach Imperium. A poza Imperium
były tylko jakieś barbarzyńskie kraje, które z pewnością nie
mogłyby nam pomóc dokonać napraw.
Powierzchnia
planety przybliżała się do nas stopniowo; w końcu wylądowaliśmy.
Elizaveta pokiwała głową.
-No,
może nie będziesz do końca bezużyteczny - stwierdziła, a ja
uznałem, że nie mogę liczyć na większy komplement.
-To
co teraz? - zapytałem. - Matthew z pewnością zdoła sam dokonać
napraw, a mi się nudzi… i jestem pewien, że reszta też chciałaby
rozprostować nogi na stałym gruncie.
-Cóż,
nie widzę przeciwwskazań - potrząsnęła głową Elizaveta.
Uruchomiła swój komunikator i zaczęła nadawać do całej załogi;
zobaczyłem hologramy twarzy moich towarzyszy.
-Idźcie
się rozerwać - rozkazała pani kapitan, na co reszta załogi
zaczęła wiwatować. - Tylko mi wrócić szybko, bo odlecę bez was!
- zagroziła, ale dobrze wiedziałem, że nie byłaby w stanie tego
zrobić; była po prostu zbyt dobrym szefem.
Wyszedłem
ze statku razem ze wszystkimi: Torisem - gościem od uzbrojenia,
Felicjano - kucharzem pokładowym oraz Feliksem - on dbał o
łączność. Chwilę rozmawialiśmy, po czym stwierdzili, że pójdą
do najbliższego sklepu spróbować jakichś miejscowych specjałów
- lubili się zaznajamiać z miejscowymi kulturami, bo nieczęsto
mieliśmy taką okazję. Zwykle po prostu przelatywaliśmy obok, tuż
na granicy, bo jako strażnicy nie mogliśmy ani przez chwilę mieć
spokoju. Ale odpowiadało nam to.
Ja
wolałem pójść się przespacerować; widziałem piękny las,
bardzo podobny do tego na Ziemi, gdzie się wychowałem. Lubiłem
tamtą florę i faunę, chociaż Ziemia była położona niemal na
samym krańcu Imperium. Takie przytulne zadupie, kolokwialnie mówiąc.
Liście
szumiały mi nad głową, kiedy szedłem
wydeptaną ścieżką; uniosłem głowę do góry i zobaczyłem
słonce tego układu - El
Nath. Świecił bardzo jasno, tak, że musiałem odwrócić wzrok.
Było tak ciepło, miło; słyszałem śpiew stworzeń
przypominających ptaki - śmieszne, że ewolucja nawet w tym miejscu
nie postępowała zdecydowanie inaczej niż na ziemi…
Nagle
usłyszałem coś, co nie pasowało do tego rajskiego krajobrazu.
Jęk.
Jakieś
ranne zwierzę?,
pomyślałem. Przeszedł mnie dreszcz; co powinienem zrobić?
Sprawdzić? Wycofać się? Jeśli to zwierzę, to może mnie
zaatakować…
Położyłem
dłoń na kolbie pistoletu; dobry, stary model zasilany energią
atomową.
Nic
mi nie może zagrozić. Jeśli tylko spróbuje, rozwalę to coś.
Jak
najciszej, stąpając delikatnie na palcach, podszedłem do miejsca,
z którego dochodziły dźwięki. I zamarłem.
O
pień drzewa opierał się jakiś facet. I nie byłoby w tym nic
dziwnego, gdyby nie rzygał krwią. Musiał być bardzo chory…
Ale
przecież to niemożliwe! Każdy obywatel Imperium miał swoją
KAP-sułę, czyli Kompleksowy System Pomocy, który leczył dosłownie
wszystkie dolegliwości. Więc dlaczego ten człowiek cierpiał…?
Nie
dane mi jednak było długo rozmyślać - facet zachwiał się i
upadł.
-Ej…
Proszę pana! PROSZĘ PANA! - wrzasnąłem. Bez odpowiedzi.
Co
mam zrobić?!
Ogarniała
mnie panika; serce podchodziło mi do gardła. Widziałem jedno -
musiałem pomóc temu człowiekowi, po prostu musiałem.
Chwyciłem
go delikatnie i uniosłem; był zaskakująco lekki, i, jak
zauważyłem, niższy ode mnie o głowę. W jego jasnych włosach
tkwiły gałązki.
Co
mu się stało?
Dręczyły
mnie pytania, ale musiałem najpierw dociągnąć go na statek; jak
najszybciej, zanim nie będę mógł go już uratować.
Jak
teraz na to patrzę, to wydaje mi się, że postąpiłem strasznie
nierozsądnie. No bo sami spójrzcie: zabrałem nieznajomego faceta
na statek, podłączyłem do własnej KAP-suły w moim pokoju, a to
wszystko bez wiedzy kogokolwiek.
A
przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
Powinienem
zostawić tego faceta tam, gdzie leżał, na pewną śmierć, ale nie
zrobiłem tego… i zapłaciłem za to.
Jeszcze wtedy nie wiedziałem, jak bardzo będę miał przerąbane.
Zapowiada się świetnie :0
OdpowiedzUsuńMi się podoba, jestem ciekawa, co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie piszesz jednak lepiej, jak coś dzieje się w naszym świecie, bez fantasy itp. Ale nie jest źle, powiem nawet, że jest dobrze xD Mam nadzieję, że kolejna część będzie szybko :D