Jestem
przekonany, że najważniejszą decyzją, jaką podejmuje istota
ludzka, jest wybór, z kim spędzi życie, może już do końca.
William
Wharton
-No,
no! Nie spodziewałem się, że jest aż
tak
źle,
żebyś pogadał ze mną!
-Nie
nabijaj się ze mnie, do cholery! Ech, po co ja w ogóle o tym
pomyślałem…
-Problem!
Miłosny! Ty! Haha, naprawdę się starzejesz, wiesz?
-Feliks,
ogarnij się.
-Jassne.
Uśmiechnął
się ironicznie, jak to miał w zwyczaju. Strasznie mnie to wkurzało,
ale jakoś musiałem to przecierpieć - w końcu to on robił mi
łaskę, gadając
ze mną po niemal rocznej przerwie. Zwykle nie zniżyłbym się do
takiego poziomu, jednak
naprawdę
potrzebowałem
jego pomocy.
-To
o czym chciałeś ze mną pogadać? - zapytał się mały blondyn,
oglądając paznokcie. - Bo nie wygląda na to, żebyś z czystej
sympatii odgrzebał stary numer telefonu, zadzwonił, przedrylował
połowę miasta i na dodatek nie przywaliłeś mi na przywitanie w
twarz, co jest już jakimś osiągnięciem w twoim przypadku.
Na
końcu języka już miałem jakąś kąśliwą uwagę, ale
powstrzymałem się od wypowiedzenia jej na głos; to by mi
bynajmniej nie pomogło. Może i Feliks był małym, wrednym
chłopakiem, ale trudno było mu odmówić intuicji w sprawach
sercowych - niejeden już związek wyciągnął z tarapatów. Swego
czasu był dla nas - całej klasy - czymś w rodzaju swatki.
-Ech…
zgadnij - przewróciłem oczami. - Potrzebuję rady.
-Sercowej?
TY?! - Feliks zachichotał. Zacisnąłem zęby.
-Tak.
I żeby było jasne - to poważna sprawa.
-Poważna?
W sensie, poważnie poważna?
-No…
Tak.
-Totalnie
poważna?
-Tak.
-Totalnie,
definitywnie poważna?
-Przestań,
do cholery.
-To
ty przestań przeklinać.
-Tylko
jeśli ty przestaniesz gadać od rzeczy i mi pomożesz! Chyba, że
masz zamiar robić sobie ze mnie jaja i powinienem od razu wyjść…
-Jezu,
no… Przestań być taki poważny - fuknął Feliks i wydał wargi,
obrażony. - Bawić się nie umiesz?
-Nie
przyszedłem
tu się bawić, już mówiłem - warknąłem. - Potrzebuję rady.
-Dobra,
dobra, sztywniaku - Feliks oparł łokcie na stole z ciemnego drewna.
- Opowiadaj, no.
Zaczerpnąłem
powietrza… i nagle dotarło do mnie, jak to wszystko brzmi.
No
wiesz, w sumie to chodzi o to, że byłem z takim jednym Ivanem, co
jest dilerem narkotyków, ale przy okazji zamieszkał u Mnie Matthew,
i on jest uzależniony od heroiny, i też chce ze mną być, ale nie
mogę, bo jestem z Ivanem, no i…
Nawet
w moim umyśle brzmiało to strasznie głupio.
Przejechałem
wzrokiem po pomieszczeniu, usiłując jakoś poukładać swoje myśli.
W
sumie, to Feliks ładnie się tu urządził… Nie, zaraz - ładnie
się tu urządzili
-
bo słyszałem, że ostatnio Feliks znalazł sobie kogoś. W każdym
razie: pokój był przestronny, duży i jasny, z wielkimi oknami,
zajmującymi prawie całą jedną ścianę - uroki mieszkania w tej
bardziej nowoczesnej części miasta. Wszystkie meble były
nowoczesne, ale kolorowe, przez co pomieszczenie nabierało bardzo
specyficznego charakteru.
-Chodzi
o to… - zacząłem w końcu - że w sumie są dwie osoby, które
mnie… lubią… i chciałyby ze mną być.
-Lubią?
- blondyn spojrzał na mnie badawczo, analizując każdy mój
najmniejszy ruch. - Bo wiesz, jest duża różnica pomiędzy
“lubieniem” a “kochaniem”.
-Dobra
- zgodziłem się. - W takim razie… kochają mnie dwie osoby.
-I?
-I
w sumie to chodzi mi o to, że lubię obie te osoby i żadnej nie
chciałbym skrzywdzić, ale nie da się inaczej tego rozegrać. I…
- zawahałem się. Ile mogłem mu powiedzieć tak, żeby zrozumiał,
ale żeby jednak nie przesadzić?
-Gilbert?
- Feliks spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. - Łał, widzę, że
myślisz. To coś nowego.
-Przestań,
Feliks - pokręciłem głową. - Chodzi mi o to, że, może się
okazać, że ten mój wybór będzie miał wpływ na ich życie.
Dość… drastyczny wpływ.
-Taaak?
- dopytywał się dalej blondyn. - Na przykład?
-Na
przykład… drastyczna śmierć.
-O!
Zaczyna się robić ciekawie.
-Mógłbyś
chociaż udawać,
że
mi współczujesz?
- warknąłem. Ten chłopak mnie mentalnie wykończy, jeśli będę
musiał dalej z całej siły starać się nie przywalić mu w pysk.
-Dobra,
dobra… Sztywniak - pokręcił głową. - Trudna sytuacja, wiesz?
-Gdyby
nie była, to bym do ciebie nie przyszedł!
-Gilbert,
przykro mi cię rozczarować - Feliks uśmiechnął się
przepraszająco - ale pomóc możesz sobie ty sam. Nie znam pewnie
tych osób - co innego, gdybym mógł przynajmniej przewidzieć, jak
się zachowają - ale pewnie i dla ciebie są obie ważne, prawda?
-Pewnie,
że tak - pokiwałem głową. - Czemu pytasz?
-Mówiłeś
o tym, że to te dwie osoby cię kochają,
natomiast ty je lubisz,
i na dodatek zaraz po tym, jak powiedziałem ci, że te uczucia
znacząco się od siebie różnią. Więc może po prostu nie wiesz,
co masz robić, bo nie jesteś pewien swoich uczuć?
Popatrzyłem
na niego z zaskoczeniem. Zadziwiające, jak potrafił wymyślić taką
teorię, i to tylko na podstawie paru zdań!
-Więc…
- zacząłem niepewnie - mam po prostu sam ocenić, z kim chcę być?
-Dokładnie
- blondyn pokiwał głową, wyraźnie zadowolony z siebie. - Tylko…
Te konsekwencje mnie martwią. W co ty się wpakowałeś, Gilbert?
-Przykra
sytuacja - wzruszyłem ramionami. - Muszę pomóc Matthewowi, nawet
jeśli wybiorę tego drugiego.
-Matthewa?!
- oczy Feliksa rozszerzyły się, a ja poczułem, że właśnie
popełniłem kardynalny błąd. - Czyli przeszedłeś do naszego
obozu!
-Co?
Jakiego obozu?
-W
sensie, nie latasz już za laskami! - plasnął się dłonią w
czoło. - Tak myślałem, że ta trauma po tym, co ci się stało,
spowoduje, że nie będziesz się interesował dziewczynami…
Mogłem
przysiąc, że temperatura w pokoju spadła o dziesięć stopni.
-Nie
chcę o tym mówić - powiedziałem
tylko, ale Feliks natychmiast przestał się śmiać. Zrozumiał
przekaz. Nie
mów o niej. Nawet nie próbuj.
-W
każdym razie… - westchnął. - No… Sam musisz zdecydować, z kim
chcesz być i kogo chcesz chronić. Wszyscy potrzebują miłości,
ale niekoniecznie romantycznej - lekko się do mnie uśmiechnął. -
Możesz pomagać temu drugiemu facetowi, jeśli chcesz, ale to TY
wybierzesz, kto będzie “tym drugim”.
-W
sumie… to już wiedziałem - pokręciłem głową. - Naprawdę nie
możesz mi pomóc?
-Gilbert,
teraz decydujesz o swojej przyszłości. Czy naprawdę wolałbyś,
żebym to ja zamiast ciebie poniósł odpowiedzialność za tę
decyzję?
-To
wygodne. Zawsze w razie czegoś mógłbym powiedzieć, że to nie
moja wina.
-Właśnie
o to chodzi, żebyś potrafił móc z dumą powiedzieć, że to twoja
decyzja, a nie kogoś innego. Jeśli wybierzesz, słuchając samego
siebie, na pewno wybierzesz dobrze.
Zrozumiałem.
***
Nie
uwierzycie, jak wspaniale muzyka wpływa na podejmowanie ważnych,
życiowych decyzji.
Szedłem
ulicami miasta słuchając spokojnych piosenek - takich prostych,
nastrojowych, takich idealnych na dzień taki, jak ten: niebo zasnute
szarymi chmurami, ale deszczu wciąż brak, jakby deszcz nie mógł
się zdecydować, czy lunąć, czy jeszcze nie. Lubiłem takie dni -
miały w sobie coś melancholijnego, pięknego. No i większość
ludzi uciekała w popłochu, by schronić się przed najmniejszą
mżawką w jakimś ciepłym, suchym miejscu, przez co na ulicach
spacerowali tylko wariaci.
Tacy
jak ja.
Nie
miałem pojęcia, co ze sobą zrobić, więc tylko szedłem, gdzie
mnie nogi poniosły, bez żadnego konkretnego celu, rozmyślając.
Podejmując
decyzję. Byłem pewien, że ta decyzja będzie jedną z
najważniejszych w moim życiu. Nie chciałem popełnić żadnego
błędu. Nie znowu.
Will
you go ahead to the Aventine
In
the holly red in the night
Dirt
under my shoe from the old at heart
Right
under you, grinning in the dark
You
carried my heart in the night
To
bury the wave in the tide
You
carried me onto the fields
To
nie było proste. Wybieranie nigdy nie jest proste - tacy są ludzie;
chcieliby jednocześnie mieć ciastko i zjeść ciastko. A jednak
jakoś tak jest, że całe nasze życie opiera się na wyborach,
których dokonujemy cały czas, świadomie i nieświadomie.
Trudno
mi powiedzieć, żebym dokładnie przemyślał
tą
decyzję - bardziej kierowałem się sercem, niż rozumem. Raczej
czułem, niż wiedziałem, co mam zrobić. Dla kogo się poświęcę
i dla kogo będę tą jedyną osobą.
Deszcz
wreszcie się zdecydował, żeby lunąć; zanim się spostrzegłem,
byłem już przemoczony do suchej nitki, ale nie przeszkadzało mi
to. Teraz, kiedy wiedziałem, co mam zrobić, nic nie mogło sprawić,
by mój humor się pogorszył.
Zabawne,
jak cel może sprawić, byś zaczął myśleć kompletnie inaczej.
Nie
śpieszyłem się; pozwoliłem, by deszcz spływał mi po twarzy,
sklejał włosy i przesiąkał ubranie. Uśmiechałem się, sam nie
wiem do końca dlaczego. Musiałem wyglądać dziwnie, ale co z tego?
Teraz to ja decydowałem o sobie. Wiele osób nigdy tego nie
doświadczyło.
Jednak
pozostawała ciągle ta wątpliwość - a co, jeśli to, co
postanowiłem, nie było właściwe? Co, jeśli sprawię tylko ból
sobie i innym? Czy nie byłoby prościej nie spotykać się więcej z
Ivanem, a Matthewa odesłać do rodziców, do domu?
Nie,
pomyślałem. To było tchórzostwo, ucieczka, a ja przecież
starałem się całe życie być odważnym. Coś takiego zupełnie
zniszczyłoby podstawowe zasady, którymi się kierowałem i dzięki
którym mogłem jakoś przetrwać.
Feliks
miał rację. Największą wolnością jest podejmowanie decyzji, ale
i odpowiadanie za nie…
Przyszedłem
do domu, do Matthewa.
Leżał
na kanapie, jego klatka piersiowa unosiła się i opadała
rytmicznie; spał. Okulary mu się przekrzywiły, tak, że nie mogłem
powstrzymać uśmiechu. Delikatnie zdjąłem mu je i położyłem na
szafce obok.
Usiadłem
na krańcu kanapy i delikatnie pogłaskałem go po włosach.
Zamruczał przez sen, co uznałem za bardzo urocze.
Czy
byłem zakochany? Nie wiem. Wiem, że bardzo, bardzo
lubiłem
Matthewa i chciałem mu pomóc wszystkimi sposobami, jakiekolwiek by
one nie były. Chciałem się nim opiekować, sprawić, by wyszedł z
nałogu, i nie przyjmowałem do siebie wiadomości, że może być
inaczej. Czy to jest miłość, gdy pragniesz dla innej osoby, by
było jej - lub jemu - jak najlepiej?
Jeśli
tak, to byłem gotów kochać Matthewa.
Przepraszam,
Ivan. Ale on potrzebuje mnie bardziej niż ty, a skoro kazałeś mi
wybierać, zrozumiesz. Zrozumiesz, prawda? W końcu mnie kochasz.
Dokonałem
decyzji i byłem gotów za nią odpowiadać przed sobą i wszystkimi.
Matthew
zadrżał przez sen, a ja położyłem dłoń na jego policzku.
Chłopak musiał być wyczerpany - dużo płakał, i to przez mnie.
Będę musiał go przeprosić, gdy tylko wstanie. Ale poczekam.
Czekałem
już wystarczająco długo, więc wytrzymam jeszcze chwilę.
Czekałem
już wystarczająco długo na to, by ktoś mógł mnie pokochać tak
bezinteresownie, jak zrobił to Matthew.
Elizaveta
mnie zostawiła, ale sama tak zdecydowała.
Ivan
kazał mi wybierać, choć wiedział, czym to grozi.
A
ja nie miałem zamiaru niczego żałować.
Każdemu
zdarza się decydować o losie drugiego człowieka.
Antoni
Kępiński,
Rytm życia
-----
Dzień dobry i dobry wieczór. Nie mam nic konkretnego do powiedzenia, więc krótko: masło.
I dziękuję jak zawsze za komentarze - miło wiedzieć, że ktoś faktycznie to czyta xD
Nowe rozdziały "Trzydziestu dni" już niedługo, tylko się ogarnę!
A więc jednak wybrał Matthewa. :0 O kurde. Ciekawi mnie reakcja Ivana jak się dowie o decyzji Gilberta
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jak Ivan dowie się o tym wyborze Gilberta to nic mu nie zrobi. I psychicznie (np. wyśmianie przed tłumem) i fizycznie (no to wiadomo).I ciekawe, jak zareaguje Matthew :)
OdpowiedzUsuńPorada na przyszłość - Jeśli dajesz jakieś piosenki, napisz pod spodem tytuł i wykonawce. Istnieje taka możliwość, że pozwą cię za brak tego przez prawa autorskie, a i szybciej by się wyszukało na YT xD
Czekam na kolejny rozdział ^-^