środa, 3 czerwca 2015

Za daleko, za blisko... Rozdział VIII: Gilbert - Decyzja

Jestem przekonany, że najważniejszą decyzją, jaką podejmuje istota ludzka, jest wybór, z kim spędzi życie, może już do końca.
William Wharton




   -No, no! Nie spodziewałem się, że jest aż tak źle, żebyś pogadał ze mną!
   -Nie nabijaj się ze mnie, do cholery! Ech, po co ja w ogóle o tym pomyślałem…
   -Problem! Miłosny! Ty! Haha, naprawdę się starzejesz, wiesz?
   -Feliks, ogarnij się.
   -Jassne.
   Uśmiechnął się ironicznie, jak to miał w zwyczaju. Strasznie mnie to wkurzało, ale jakoś musiałem to przecierpieć - w końcu to on robił mi łaskę, gadając ze mną po niemal rocznej przerwie. Zwykle nie zniżyłbym się do takiego poziomu, jednak naprawdę potrzebowałem jego pomocy.
   -To o czym chciałeś ze mną pogadać? - zapytał się mały blondyn, oglądając paznokcie. - Bo nie wygląda na to, żebyś z czystej sympatii odgrzebał stary numer telefonu, zadzwonił, przedrylował połowę miasta i na dodatek nie przywaliłeś mi na przywitanie w twarz, co jest już jakimś osiągnięciem w twoim przypadku.
   Na końcu języka już miałem jakąś kąśliwą uwagę, ale powstrzymałem się od wypowiedzenia jej na głos; to by mi bynajmniej nie pomogło. Może i Feliks był małym, wrednym chłopakiem, ale trudno było mu odmówić intuicji w sprawach sercowych - niejeden już związek wyciągnął z tarapatów. Swego czasu był dla nas - całej klasy - czymś w rodzaju swatki.
   -Ech… zgadnij - przewróciłem oczami. - Potrzebuję rady.
   -Sercowej? TY?! - Feliks zachichotał. Zacisnąłem zęby.
   -Tak. I żeby było jasne - to poważna sprawa.
   -Poważna? W sensie, poważnie poważna?
   -No… Tak.
   -Totalnie poważna?
   -Tak.
  -Totalnie, definitywnie poważna?
  -Przestań, do cholery.
   -To ty przestań przeklinać.
   -Tylko jeśli ty przestaniesz gadać od rzeczy i mi pomożesz! Chyba, że masz zamiar robić sobie ze mnie jaja i powinienem od razu wyjść…
   -Jezu, no… Przestań być taki poważny - fuknął Feliks i wydał wargi, obrażony. - Bawić się nie umiesz?
   -Nie przyszedłem tu się bawić, już mówiłem - warknąłem. - Potrzebuję rady.
   -Dobra, dobra, sztywniaku - Feliks oparł łokcie na stole z ciemnego drewna. - Opowiadaj, no.
   Zaczerpnąłem powietrza… i nagle dotarło do mnie, jak to wszystko brzmi.
   No wiesz, w sumie to chodzi o to, że byłem z takim jednym Ivanem, co jest dilerem narkotyków, ale przy okazji zamieszkał u Mnie Matthew, i on jest uzależniony od heroiny, i też chce ze mną być, ale nie mogę, bo jestem z Ivanem, no i…
   Nawet w moim umyśle brzmiało to strasznie głupio.
   Przejechałem wzrokiem po pomieszczeniu, usiłując jakoś poukładać swoje myśli.
   W sumie, to Feliks ładnie się tu urządził… Nie, zaraz - ładnie się tu urządzili - bo słyszałem, że ostatnio Feliks znalazł sobie kogoś. W każdym razie: pokój był przestronny, duży i jasny, z wielkimi oknami, zajmującymi prawie całą jedną ścianę - uroki mieszkania w tej bardziej nowoczesnej części miasta. Wszystkie meble były nowoczesne, ale kolorowe, przez co pomieszczenie nabierało bardzo specyficznego charakteru.
   -Chodzi o to… - zacząłem w końcu - że w sumie są dwie osoby, które mnie… lubią… i chciałyby ze mną być.
   -Lubią? - blondyn spojrzał na mnie badawczo, analizując każdy mój najmniejszy ruch. - Bo wiesz, jest duża różnica pomiędzy “lubieniem” a “kochaniem”.
   -Dobra - zgodziłem się. - W takim razie… kochają mnie dwie osoby.
   -I?
   -I w sumie to chodzi mi o to, że lubię obie te osoby i żadnej nie chciałbym skrzywdzić, ale nie da się inaczej tego rozegrać. I… - zawahałem się. Ile mogłem mu powiedzieć tak, żeby zrozumiał, ale żeby jednak nie przesadzić?
   -Gilbert? - Feliks spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. - Łał, widzę, że myślisz. To coś nowego.
   -Przestań, Feliks - pokręciłem głową. - Chodzi mi o to, że, może się okazać, że ten mój wybór będzie miał wpływ na ich życie. Dość… drastyczny wpływ.
   -Taaak? - dopytywał się dalej blondyn. - Na przykład?
   -Na przykład… drastyczna śmierć.
   -O! Zaczyna się robić ciekawie.
   -Mógłbyś chociaż udawać, że mi współczujesz? - warknąłem. Ten chłopak mnie mentalnie wykończy, jeśli będę musiał dalej z całej siły starać się nie przywalić mu w pysk.
   -Dobra, dobra… Sztywniak - pokręcił głową. - Trudna sytuacja, wiesz?
   -Gdyby nie była, to bym do ciebie nie przyszedł!
   -Gilbert, przykro mi cię rozczarować - Feliks uśmiechnął się przepraszająco - ale pomóc możesz sobie ty sam. Nie znam pewnie tych osób - co innego, gdybym mógł przynajmniej przewidzieć, jak się zachowają - ale pewnie i dla ciebie są obie ważne, prawda?
   -Pewnie, że tak - pokiwałem głową. - Czemu pytasz?
   -Mówiłeś o tym, że to te dwie osoby cię kochają, natomiast ty je lubisz, i na dodatek zaraz po tym, jak powiedziałem ci, że te uczucia znacząco się od siebie różnią. Więc może po prostu nie wiesz, co masz robić, bo nie jesteś pewien swoich uczuć?
   Popatrzyłem na niego z zaskoczeniem. Zadziwiające, jak potrafił wymyślić taką teorię, i to tylko na podstawie paru zdań!
   -Więc… - zacząłem niepewnie - mam po prostu sam ocenić, z kim chcę być?
   -Dokładnie - blondyn pokiwał głową, wyraźnie zadowolony z siebie. - Tylko… Te konsekwencje mnie martwią. W co ty się wpakowałeś, Gilbert?
   -Przykra sytuacja - wzruszyłem ramionami. - Muszę pomóc Matthewowi, nawet jeśli wybiorę tego drugiego.
   -Matthewa?! - oczy Feliksa rozszerzyły się, a ja poczułem, że właśnie popełniłem kardynalny błąd.    - Czyli przeszedłeś do naszego obozu!
   -Co? Jakiego obozu?
   -W sensie, nie latasz już za laskami! - plasnął się dłonią w czoło. - Tak myślałem, że ta trauma po tym, co ci się stało, spowoduje, że nie będziesz się interesował dziewczynami…
   Mogłem przysiąc, że temperatura w pokoju spadła o dziesięć stopni.
   -Nie chcę o tym mówić - powiedziałem tylko, ale Feliks natychmiast przestał się śmiać. Zrozumiał przekaz. Nie mów o niej. Nawet nie próbuj.
   -W każdym razie… - westchnął. - No… Sam musisz zdecydować, z kim chcesz być i kogo chcesz chronić. Wszyscy potrzebują miłości, ale niekoniecznie romantycznej - lekko się do mnie uśmiechnął. - Możesz pomagać temu drugiemu facetowi, jeśli chcesz, ale to TY wybierzesz, kto będzie “tym drugim”.
   -W sumie… to już wiedziałem - pokręciłem głową. - Naprawdę nie możesz mi pomóc?
   -Gilbert, teraz decydujesz o swojej przyszłości. Czy naprawdę wolałbyś, żebym to ja zamiast ciebie poniósł odpowiedzialność za tę decyzję?
   -To wygodne. Zawsze w razie czegoś mógłbym powiedzieć, że to nie moja wina.
   -Właśnie o to chodzi, żebyś potrafił móc z dumą powiedzieć, że to twoja decyzja, a nie kogoś innego. Jeśli wybierzesz, słuchając samego siebie, na pewno wybierzesz dobrze.
   Zrozumiałem.



***



   Nie uwierzycie, jak wspaniale muzyka wpływa na podejmowanie ważnych, życiowych decyzji.
   Szedłem ulicami miasta słuchając spokojnych piosenek - takich prostych, nastrojowych, takich idealnych na dzień taki, jak ten: niebo zasnute szarymi chmurami, ale deszczu wciąż brak, jakby deszcz nie mógł się zdecydować, czy lunąć, czy jeszcze nie. Lubiłem takie dni - miały w sobie coś melancholijnego, pięknego. No i większość ludzi uciekała w popłochu, by schronić się przed najmniejszą mżawką w jakimś ciepłym, suchym miejscu, przez co na ulicach spacerowali tylko wariaci.
   Tacy jak ja.
   Nie miałem pojęcia, co ze sobą zrobić, więc tylko szedłem, gdzie mnie nogi poniosły, bez żadnego konkretnego celu, rozmyślając.
   Podejmując decyzję. Byłem pewien, że ta decyzja będzie jedną z najważniejszych w moim życiu. Nie chciałem popełnić żadnego błędu. Nie znowu.



   Will you go ahead to the Aventine
   In the holly red in the night
   Dirt under my shoe from the old at heart
   Right under you, grinning in the dark



   You carried my heart in the night
   To bury the wave in the tide
  You carried me onto the fields



   To nie było proste. Wybieranie nigdy nie jest proste - tacy są ludzie; chcieliby jednocześnie mieć ciastko i zjeść ciastko. A jednak jakoś tak jest, że całe nasze życie opiera się na wyborach, których dokonujemy cały czas, świadomie i nieświadomie.
   Trudno mi powiedzieć, żebym dokładnie przemyślał tą decyzję - bardziej kierowałem się sercem, niż rozumem. Raczej czułem, niż wiedziałem, co mam zrobić. Dla kogo się poświęcę i dla kogo będę tą jedyną osobą.
   Deszcz wreszcie się zdecydował, żeby lunąć; zanim się spostrzegłem, byłem już przemoczony do suchej nitki, ale nie przeszkadzało mi to. Teraz, kiedy wiedziałem, co mam zrobić, nic nie mogło sprawić, by mój humor się pogorszył.
    Zabawne, jak cel może sprawić, byś zaczął myśleć kompletnie inaczej.
   Nie śpieszyłem się; pozwoliłem, by deszcz spływał mi po twarzy, sklejał włosy i przesiąkał ubranie. Uśmiechałem się, sam nie wiem do końca dlaczego. Musiałem wyglądać dziwnie, ale co z tego? Teraz to ja decydowałem o sobie. Wiele osób nigdy tego nie doświadczyło.
    Jednak pozostawała ciągle ta wątpliwość - a co, jeśli to, co postanowiłem, nie było właściwe? Co, jeśli sprawię tylko ból sobie i innym? Czy nie byłoby prościej nie spotykać się więcej z Ivanem, a Matthewa odesłać do rodziców, do domu?
    Nie, pomyślałem. To było tchórzostwo, ucieczka, a ja przecież starałem się całe życie być odważnym. Coś takiego zupełnie zniszczyłoby podstawowe zasady, którymi się kierowałem i dzięki którym mogłem jakoś przetrwać.
    Feliks miał rację. Największą wolnością jest podejmowanie decyzji, ale i odpowiadanie za nie…
Przyszedłem do domu, do Matthewa.
   Leżał na kanapie, jego klatka piersiowa unosiła się i opadała rytmicznie; spał. Okulary mu się przekrzywiły, tak, że nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Delikatnie zdjąłem mu je i położyłem na szafce obok.
   Usiadłem na krańcu kanapy i delikatnie pogłaskałem go po włosach. Zamruczał przez sen, co uznałem za bardzo urocze.
   Czy byłem zakochany? Nie wiem. Wiem, że bardzo, bardzo lubiłem Matthewa i chciałem mu pomóc wszystkimi sposobami, jakiekolwiek by one nie były. Chciałem się nim opiekować, sprawić, by wyszedł z nałogu, i nie przyjmowałem do siebie wiadomości, że może być inaczej. Czy to jest miłość, gdy pragniesz dla innej osoby, by było jej - lub jemu - jak najlepiej?
   Jeśli tak, to byłem gotów kochać Matthewa.
   Przepraszam, Ivan. Ale on potrzebuje mnie bardziej niż ty, a skoro kazałeś mi wybierać, zrozumiesz. Zrozumiesz, prawda? W końcu mnie kochasz.
   Dokonałem decyzji i byłem gotów za nią odpowiadać przed sobą i wszystkimi.
   Matthew zadrżał przez sen, a ja położyłem dłoń na jego policzku. Chłopak musiał być wyczerpany - dużo płakał, i to przez mnie. Będę musiał go przeprosić, gdy tylko wstanie. Ale poczekam.
   Czekałem już wystarczająco długo, więc wytrzymam jeszcze chwilę.
   Czekałem już wystarczająco długo na to, by ktoś mógł mnie pokochać tak bezinteresownie, jak zrobił to Matthew.
   Elizaveta mnie zostawiła, ale sama tak zdecydowała.
   Ivan kazał mi wybierać, choć wiedział, czym to grozi.
   A ja nie miałem zamiaru niczego żałować.



Każdemu zdarza się decydować o losie drugiego człowieka.
Antoni Kępiński, Rytm życia

-----
Dzień dobry i dobry wieczór. Nie mam nic konkretnego do powiedzenia, więc krótko: masło.
I dziękuję jak zawsze za komentarze - miło wiedzieć, że ktoś faktycznie to czyta xD 
Nowe rozdziały "Trzydziestu dni" już niedługo, tylko się ogarnę!

2 komentarze:

  1. A więc jednak wybrał Matthewa. :0 O kurde. Ciekawi mnie reakcja Ivana jak się dowie o decyzji Gilberta

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że jak Ivan dowie się o tym wyborze Gilberta to nic mu nie zrobi. I psychicznie (np. wyśmianie przed tłumem) i fizycznie (no to wiadomo).I ciekawe, jak zareaguje Matthew :)
    Porada na przyszłość - Jeśli dajesz jakieś piosenki, napisz pod spodem tytuł i wykonawce. Istnieje taka możliwość, że pozwą cię za brak tego przez prawa autorskie, a i szybciej by się wyszukało na YT xD
    Czekam na kolejny rozdział ^-^

    OdpowiedzUsuń