Opowiadanie własne. Niefandomowo, ale czasem trzeba spróbować czegoś innego... W każdym razie - zapraszam.
„Śniła
mi się we śnie rzeczywistość. Z jaką ulgą się
obudziłem!”
Stanisław Jerzy Lec
Stanisław Jerzy Lec
Dziwny,
pomyślał Louis.
Nie
powinien tak myśleć. To nie było profesjonalne. Powinien raczej
pomyśleć: „Ciekawy przypadek”, coś w tym stylu. Ale jego
podświadomość zbuntowała się i przemyciła
do świadomości to stwierdzenie,
bądź co bądź – trafne.
Rzecz
w tym, że pacjent Luisa na pierwszy rzut oka wcale nie wyglądał na
kogoś dziwnego. Ot, zwykły facet po sześćdziesiątce,
siwiejący, w szarym, nijakim swetrze z golfem. Zmarszczki w kącikach
oczu pogłębiały
się, gdy się uśmiechał, a uśmiechał się prawie przez
cały czas. Sprawiał
wrażenie normalnego, spokojnego faceta, który już zrobił w życiu
swoje i teraz tylko czeka na emeryturę.
Louis
nie mógł się nadziwić, jak bardzo pozory mogą mylić.
-
Więc… - zaczął Louis - …twierdzi pan, że pochodzi pan z
innego świata?
-
Nie twierdzę –
zganił go łagodnie pacjent. – Tak jest.
Louis
odchylił się w krześle.
-
I nie ma pan zamiaru powiedzieć mi swojego imienia?
-
Po co? - Pacjent uśmiechnął się promiennie. - Przecież i tak
niedługo opuszczę to miejsce.
-
Nie sądzę – prychnął Louis. Gość zaczynał już działać mu
na nerwy. - Jeśli będzie się pan tak dalej zachowywał, zamkną
pana w szpitalu psychiatrycznym.
-
Nie, nie, nie! - Zaśmiał się pacjent. - Nie chodzi mi o miejsce w
sensie stricte
fizycznym.
-
Czyli?
-
Ten świat mi jak na razie nie odpowiada. Choć, muszę przyznać,
jest zabawny.
-
Zabawny? - dopytywał się Louis. Tego wymagała etykieta psychiatry.
Gdyby tylko mógł, od razu wsadziłby tego faceta do pokoju bez
klamek.
-
Tak. Bardzo zabawny. - Co go tak śmieszy?,
zastanawiał się Louis. - Ludzie są zabawni.
-
Dlaczego pan tak twierdzi?
-
No i znowu! - Pacjent przewrócił oczami. - Nie mógłbyś mówić
normalnie? Nie twierdzę,
to nie teza, którą można udowodnić lub obalić.
To są fakty, lite fakty.
-
Nie sądzę – warknął Louis. - Próbuje mi pan wmówić, że jest
pan z innego świata. To brzmi niedorzecznie!
Louis
nie wiedział, dlaczego tak się zachowuje. Przez całe dwadzieścia
lat kariery zawodowej sprawował się nienagannie – był to główny
powód, dla którego stał się tak prestiżowym
psychiatrą. Uprzejmy. Taktowny. Tymi słowami zwykle go opisywano.
Był sprytny, na podstawie czystej dedukcji potrafił udowodnić
wszystkim pacjentom, że ich
wymyślone
światy
to iluzje.
Ale
nie tym razem. Ten facet
był święcie przekonany o tym, że to, co mówi, jest prawdą… A
Louis nie mógł dowieść tego, że jest inaczej, i denerwowało go
to.
Pacjent
uniósł brew ze zdziwienia.
-
Niedorzeczne? - mruknął. - Może. Dla ludzi ograniczonych na pewno
brzmi to
niedorzeczne.
-
Ograniczonych?! Nie ograniczonych, tylko po prostu myślących! -
prawie wrzeszczał Louis. Nigdy mu się to jeszcze nie zdarzyło, ale
teraz czuł palącą potrzebę, by pokazać temu facetowi
jak bardzo się myli.
-
Myślenie to rzecz względna. - Dlaczego on cały czas się
uśmiecha? - Bawi mnie twoje
podejście. Pokazuje, że jesteś osobą twardo stąpającą po
ziemi… Trochę za twardo. Nie akceptujesz niczego, co odstaje od
normy, zmieniasz to. Dlatego
zostałeś psychiatrą, prawda?
-
Nie pański interes.
-
W co wierzysz, Louis?
-
W naukę – odpowiedział bez wahania. - W fakty.
-
Czyli w rzeczy, które można bardzo łatwo obalić.
-
Jak masz zamiar obalić fakt, że Ziemia jest okrągła? - prychnął
Louis.
-
A widziałeś kiedyś Ziemię?
-
Tak, zdjęcia. I była okrągła.
-
Ale czy widziałeś własnymi oczami? A nawet jakbyś widział, to
jak dowiedziesz, że to prawda?
-
To oczywiste. Jeśli coś widzę, to tak jest.
-
Tu się mylisz, Louis… Tu się mylisz. - Pacjent uśmiechnął się
pod nosem, jak dorosły tłumaczący dziecku tabliczkę mnożenia.
-
Nie – warknął Louis. - Ziemia jest okrągła. To fakt.
-
Zmysły można oszukać. To fakt.
-
Ach, czyli twierdzisz, że Ziemia jest płaska? - zapytał
psychiatra. Świr, bez dwóch zdań.
-
Nie, nie twierdzę –
zaprzeczył łagodnie pacjent. - Po prostu dopuszczam taką
możliwość.
Louis
uśmiechnął się pogardliwie.
-
Za to mogą już pana zamknąć, wie pan?
-
Tak, ludzie zawsze wykazywali skłonności do uznawania za obłąkanych
tych, którzy myśleli inaczej – potaknął. - To jest właśnie
śmieszne… Negujemy, zamiast samemu myśleć, i zasłaniamy się
czymś, co potocznie nazywa się „zdrowym rozsądkiem”.
-
To irracjonalne.
-
Nie, nie jest. Irracjonalne jest to, że w ogóle tu jesteśmy i
rozmawiamy, nie uważa pan?
-
Nie.
-
W porządku. Każdemu się zdarza.
Louis
miał ochotę walnąć tego faceta czymś ciężkim. W jakiś sposób
zachowanie tego pacjenta doprowadzało
go do białej gorączki.
-
Mówi pan głupoty.
-
Wręcz przeciwnie, uważam, że mówię całkiem mądre rzeczy. Bo,
jakby się zastanowić, to to, że siedzę tu i rozmawiam z panem,
nie jest wcale tak oczywiste, jak by się mogło zdawać.
-
O co ci chodzi?
-
Louis, czy czujesz się prawdziwy?
Dyplomowany
psychiatra westchnął.
-
Jak najbardziej.
-
No widzisz, przyjąłeś za pewnik coś, co wcale nie jest takie
oczywiste. Bo jeśli przyjmiemy, że to wszystko rozgrywa się w
mojej świadomości, to wcale pana nie ma, nie ma tego wygodnego
fotela i uroczej tapety w niebieskie kwiatki. Wszystko, absolutnie
wszystko, jest wytworem naszej – mojej - wyobraźni.
-
To niedorzeczne. Przecież
wiem, że istnieję.
-
Ale ja nie wiem, czy ty istniejesz. Wiem tylko, że ja sam istnieję.
Wiesz dlaczego, Louis?
-
Nie.
Pacjent
popukał się palcem w czoło.
-
Tu, Louis, tkwi rozwiązanie. Myślę. A jeśli myślę, to znaczy,
że istnieję. I tylko tego mogę być pewien. Bo może okazać się,
że cały świat jest tylko wytworem mojej wyobraźni.
-
Ale mówiłeś, że jesteś z innego świata – powiedział Louis,
znajdując wreszcie jakiś punkt zaczepienia. - Jeśli nie jesteś
pewien, czy ten świat istnieje, to dlaczego jesteś pewien, że
tamten istnieje?
-
Nie jestem pewien. Po prostu przyjmuję, że tak jest, ale dopuszczam
też inne opcje – Pacjent wzruszył ramionami.
-
Skąd pan wie, że ta
rzeczywistość jest fałszywa? - uderzył Louis.
-
A skąd pan wie, że nie?
-
To niedorzeczne. Możemy tak gadać do jutra. Przecież nie ma
odpowiedzi na to pytanie!
-
W takim razie czemu pan je zadaje?
-
To pan je zadał!
-
Proszę się nie denerwować. Ja tylko chciałbym sprawić, że
zacząłby pan myśleć. Odpowiedź nie jest ważna, ale sam fakt
zastanawiania się. Tym właśnie różnimy się od zwierząt…
Człowiek wątpi. A my usilnie staramy się przekonać siebie, by w
nic nie wątpić.
-
Jest pan niedorzeczny.
-
Wręcz przeciwnie. Mówię tylko prawdę: może się to panu nie
podobać, ale tak jest. To nie moja wina, że pan nie akceptuje…
-
Dość! - wrzasnął Louis, zrywając się z krzesła.
Pacjent
umilkł.
-
Dość – powtórzył ciszej Louis. - Wizyta skończona. Diagnoza –
klasyczny przypadek schizofrenii. Konieczne leczenie specjalistyczne.
Proszę wyjść!
Sześćdziesięcioletni
mężczyzna, powłócząc nogami wyszedł z pokoju, nie oglądając
się za siebie.
Louis
opadł ciężko na krzesło i westchnął głęboko.
To
tylko jeden z wielu beznadziejnych przypadków nieuleczalnej choroby
zwanej myśleniem.
________________________________
No. Jak zapewne zauważyliście, usunęłam chat (ze względu na niemożliwość normalnego pisania) i przeniosłam na górę spis treści.
Do końca tygodnia będzie "Nieskończoność minus jeden". Zakończenie "Trzydziestu dni" też.
Jak zawsze dziękuję za komentarze ;) Ciao!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń