Byłem
w takim stanie przez najbliższe parę dni, tak, że nawet po
weekendzie rodzice pozwolili mi zostać w domu.
I całe szczęście. Gdybym musiał iść do szkoły, prawdopodobnie nie potrafiłbym nawet stać prosto, a co dopiero ćwiczyć na wuefie. Co prawda rodziciele pytali się, co mi się stało, ale wystarczyło powiedzieć: “biłem się”, żeby dali mi spokój. To dziwne, ale moi rodzice lepiej przyjmowali takie wymówki, niż na przykład: “przewróciłem się”. Tata zawsze uważał, że idealny mężczyzna jest silny, trochę agresywny - no, po prostu męski. Ja do tego schematu nie bardzo pasowałem - od chodzenia z kumplami do barów wolałem spokojnie pójść do biblioteki poczytać sobie coś ciekawego albo leżałem całymi godzinami, słuchając muzyki. Jednak mój tata nie tracił nadziei, że zrobi ze mnie prawdziwego faceta; to był główny powód, dlaczego pozwolił mi dołączyć do zespołu i pójść na imprezy - widocznie wolał, żebym wrócił do domu cały poobijany, niż żebym siedział z nosem w książkach do późna. Mama nie podzielała jego opinii, ale nie mówiła nic. Taka już była; nie lubiła się kłócić, podobnie jak ja. W sumie o wiele bardziej byłem podobny do niej niż do ojca. Ciekawe, czy go to wkurzało.
I całe szczęście. Gdybym musiał iść do szkoły, prawdopodobnie nie potrafiłbym nawet stać prosto, a co dopiero ćwiczyć na wuefie. Co prawda rodziciele pytali się, co mi się stało, ale wystarczyło powiedzieć: “biłem się”, żeby dali mi spokój. To dziwne, ale moi rodzice lepiej przyjmowali takie wymówki, niż na przykład: “przewróciłem się”. Tata zawsze uważał, że idealny mężczyzna jest silny, trochę agresywny - no, po prostu męski. Ja do tego schematu nie bardzo pasowałem - od chodzenia z kumplami do barów wolałem spokojnie pójść do biblioteki poczytać sobie coś ciekawego albo leżałem całymi godzinami, słuchając muzyki. Jednak mój tata nie tracił nadziei, że zrobi ze mnie prawdziwego faceta; to był główny powód, dlaczego pozwolił mi dołączyć do zespołu i pójść na imprezy - widocznie wolał, żebym wrócił do domu cały poobijany, niż żebym siedział z nosem w książkach do późna. Mama nie podzielała jego opinii, ale nie mówiła nic. Taka już była; nie lubiła się kłócić, podobnie jak ja. W sumie o wiele bardziej byłem podobny do niej niż do ojca. Ciekawe, czy go to wkurzało.
Wracając
do historii; miałem przez cały poniedziałek wolny dom, a nie
mogłem się ruszyć z łóżka. Z drugiej strony, nie miałem jak
się ruszyć z łóżka, by nie bolało mnie dosłownie wszystko,
więc, chcąc nie chcąc, zostałem przykuty do łóżka.
Zaraz,
“chcąc, nie chcąc”? Chciałem zdecydowanie. Mogłem nareszcie
poleżeć sobie w ciepłym łóżku i poczytać, pooglądać filmy na
laptopie… Tyle rzeczy, tak mało czasu…
Przez
dwie godziny zdołałem wreszcie przebić się przez Dzienniki
Gwiazdowe,
ale nie mogę powiedzieć, że wszystkie słowa rozumiałem. No cóż,
trudno. Akurat wybierałem sobie jakiś film do oglądnięcia, kiedy
usłyszałem dzwonek do drzwi.
Ach,
to pewnie listonosz. Ojciec wspominał coś o tym, że zamówił
paczkę, ale prosił, bym jej nie odbierał. Zostałem więc w
ciepłym łóżeczku i scrollowałem dalej.
Może
jakiś film akcji?,
pomyślałem. W
sumie jakieś sci-fi byłby też fajne…
Listonosz
jeszcze parę razy zadzwonił do drzwi, po czym dał za wygraną.
Kliknąłem
w link do filmu “Elizjum”; kliknąłem, co trzeba było, i zaczął
się ładować. Odwróciłem wzrok od ekranu, by na chwilę zająć
się czymś innym, i prawie dostałem ataku serca.
Za
oknem mojego pokoju stał Feliks.
Nie
byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że mieszkam na piętrze.
Wrzasnąłem.
Feliks popukał palcami w szybę. Przestałem się drzeć i jak w
transie podszedłem do okna i otworzyłem je na oścież. Blondyn z
gracją wskoczył do środka; miał na sobie szarą, wełnianą
kurtkę, a na nogach, wyjątkowo, spodnie. Oczywiście różowe.
Chwilę
szukałem jakiś słów, jakiejś reakcji, ale po jakiejś minucie
zdołałem wydusić tylko:
-Co,
do cholery?!
Feliks
zamknął okno i odwrócił się do mnie z uśmiechem.
-No,
nie otworzyłeś drzwi, to totalnie pomyślałem, że muszę wejść
jakoś inaczej. Patrzę, a tu rynna, no to wspiąłem się po niej, a
potem na parapecie jak stałem, to już było łatwo.
-Ale…
Ale… - zaciąłem się. - Ee… Czemu nie jesteś w szkole?
-Szkoła
jest nuuudna! - przewrócił oczami blondyn. - Zresztą dziś miał
być sprawdzian z chemii czy coś. A jak i tak nie mam nic do roboty,
to przynajmniej posiedzę tu u ciebie.
Pokręciłem
głową; ten chłopak naprawdę był dziwny. Usiadłem na łóżku i
jęknąłem - szybko ruch spowodował, że całe moje ciało
zaprotestowało.
-Ej,
Toris, wszystko w porządku? - zapytał Feliks, siadając obok mnie.
-T-tak,
jestem tylko trochę obolały…
-No,
jakbyś nie był, to byłoby, jakby, dziwne - wyszczerzył do mnie
zęby. - Gilbert jednak ma siłę w rękach, co?
-Ty
powinieneś wiedzieć o tym najlepiej - odparłem. Feliks przestał
się śmiać; momentalnie spoważniał i spojrzał na mnie swoimi
ciemnymi, zielonymi oczami otoczonymi rzęsami.
-Gdybyś
mi nie pomógł, to… cóż… - wzruszył ramionami - ...byłoby
nieprzyjemnie.
-Naprawdę
chodzisz z Gilbertem od roku? - zapytałem. Feliks potaknął.
-Tak.
Kocham go.
-To
czemu go oszukujesz? - zapytałem znowu. Blondyn zamrugał, po czym
odwrócił wzrok.
-Nie
oszukuję go. Ja tylko… - zamilkł na chwilę, po czum kontynuował:
- ...próbuję go do siebie przekonać, zanim...
-Zanim
co? Powiesz mu prawdę?
Potaknął.
-Cóż…
- zacząłem - ...nie zachowywał się, jakby zależało mu na tobie.
Feliks
oburzył się.
-Skąd
ty to możesz wiedzieć?! - wrzasnął. Zaskoczyło mnie to; kiedy
krzyczał, jego głos zmieniał się - stawał się niski, bardziej
męski. - Jesteśmy ze sobą tak długo… Gdyby mu coś nie
pasowało, na pewno by mi o tym opowiedział!
-Kiedy
próbował… ci coś zrobić, nie wyglądał na kogoś, kto by
chciał pogadać na spokojnie o problemach w związku - zauważyłem.
Zapadła
cisza. Feliks spojrzał na mnie spode łba.
-To
bolało.
-Przykro
mi - wzruszyłem ramionami - ale ty sam wydajesz się tego nie
dostrzegać, a ja nie chcę, żeby ci się coś stało.
-Hehe,
teraz już się o mnie troszczysz? - uśmiechnął się blondyn.
Odwzajemniłem uśmiech. To było dziwne; ledwie parę tygodni temu
niezbyt lubiłem tego gościa, a teraz zaczynałem się czuć przy
nim swobodnie. Fajne uczucie.
-Hej,
co oglądasz? - zapytał się mnie Feliks, zaglądając przy okazji
na wyświetlacz laptopa.
-”Elizjum”,
ponoć dobre.
-Mogę
oglądać z tobą? - rzucił blondyn i nie czekając na odpowiedź
ułożył się wygodnie na łóżku koło mnie.
-Ee,
Feliks, gdzie z tymi butami? - wskazałem jego glany, a on odburknął
coś w odpowiedzi, ale posłusznie zaczął ściągać obuwie. -
Rozbierz się, zanieś kurtkę na dół - dodałem.
-”Rozbierz
się”... - powtórzył Feliks. - Fajnie to brzmi bez kontekstu,
wiesz? Zwłaszcza że za chwilę pójdę z tobą do
łóżka…
Prychnąłem.
-Niby
dziewczyna, a jednak masz stuprocentowy mózg faceta.
***
Feliks
rozwalił się całkowicie na moim łóżku, kładąc przy okazji
głowę na moim ramieniu. Nie żeby było to jakoś specjalnie
nieprzyjemne, ale czułem się trochę… niezręcznie. Jednak szybko
moja uwaga zwróciła się w stronę ekranu, bo film był naprawdę
niezły.
Kiedy
tylko wyświetliły się napisy końcowe, Feliks przeciągnął się.
-No,
tyłka nie urywa, ale da się przeżyć.
-A
tam, mnie się podobało - zaprotestowałem.
-Heh,
łatwo cię zadowolić - odparł ze swoim zwykłym, złośliwym
uśmieszkiem.
-Ty…
Pomyślałeś sobie właśnie coś zboczonego, prawda? - zapytałem,
a gdy uśmiech blondyna jeszcze się powiększył, jęknąłem. -
Cholera, co jest z tobą nie tak?!
-To
z tobą jest coś nie tak, Toris - pokręcił głową. - Przecież
jesteśmy teraz w wieku, kiedy liczba 69 wywołuje histeryczne napady
śmiechu, więc śmianie się z czegoś tak idiotycznego jest dla nas
normalne. Czyli twoja normalność jest w istocie bardziej
nienormalna od nienormalności.
Zamilkłem.
To było naprawdę głębokie. Feliks jednak nie miał zamiaru
czekać aż ochłonę, bo tylko dźgnął mnie palcem pod żebra.
-Aua!
Za co to było?!
-Puść
mi jakąś muzykę, bo się nudzę…
Przewróciłem
oczami, ale dałem za wygraną. Włączyłem youtube’a.
-Co
chcesz? Coś konkretnego?
-Mhm…
“Tak mówi pismo święte”.
-Jakaś
religijna piosenka? Nie chcę tu żadnego śpiewania o tym, że Jezus
zmienił twoje życie czy coś takiego.
-Nie
martw się. To tylko poezja śpiewana.
Wpisałam
podane hasło i kliknąłem w link. Zaskakująco przyjemna melodia
popłynęła z głośników. Nawet mi się spodobała.
Uwierzysz,
choćbyś
wierzył w niewiarę
Niewiara
jest
jak wiara na miarę
Daremną,
lecz
nienadaremno
Niewiara
to
także przyjemność…
Wokal
był także niezły - wokalista miał zaskakująco miękki i łagodny
głos. Moje darcie mordy do “Monster” wydało się przy tym
czymś… no, prymitywnym. Będę musiał spróbować to zaśpiewać
później, pomyślałem.
-Dostąpisz, choćbyś wątpił i błądził. Osądzisz,choć nie Ty
tutaj sądzisz…
Zamrugałem
oczami i odwróciłem się do Feliksa. Z zamkniętymi oczami śpiewał;
nie mogłem nie zauważyć, że ma dobry głos… Ale śpiewał
normalnie, to znaczy… po męsku. Jakby cały czas, gdy mówił,
modulował swój głos, żeby wydawał się wyższy, bardziej
kobiecy, a teraz się nie kontrolował; po prostu śpiewał.
Ładnie
wyglądał z zamkniętymi oczami. Mogłem zauważyć, jak długie ma
rzęsy; nie były pomalowane, pewnie nie chciał się tym zajmować,
kiedy nie musiał iść do szkoły. Rzucały delikatny cień na
policzki, a na jego nosie zauważyłem piegi, które
dodawały mu jeszcze uroku. Wyglądał… ładnie, ale jak facet.
Zupełnie różnił się “Feli”, którą był w szkole i na
imprezie; nie miał na sobie nawet grama makijażu, a jego ubranie
nie było wyzywające; okazało się, że pod kurtką miał zwykłą,
ciemną bluzę - przy okazji: nie założył swojego wypchanego
stanika, byłem pewien - a spodnie, choć różowe, były skrojone
normalnie, tak, że może nawet ja mógłbym je włożyć. Jakby stał
się kompletnie inną osobą. No i nigdy nie spodziewałem się, że
mógłby śpiewać tak melodyjnie, bez żadnego wysiłku.
-
A nie napotkać mocy tych słów, może byś umiał, a choćbyś
chciał, nie będziesz mógł…
-
zakończył i otworzył jedno oko. - Hej, czemu się gapisz jak cielę?!
-Nie
gapię się! Ja tylko… - zamilkłem, szukając odpowiedniego słowa.
- ...kontemplowałem…?
-Ach,
jak nie wiesz, co powiedzieć, to rzucasz jakimś trudnym słowem,
żebym się odczepił… - warknął blondyn. - Wyzwanie przyjęte!
Ambiwalencja!
W
jego ustach zabrzmiało to, jakby rzucał przekleństwo na moją
duszę i skazywał na wieczne potępienie.
-Że
co?
-Takie
ładne słówko. Znaczy mniej więcej “i chciałbym, i boję się”.
Wzbogacaj język, Litwinie, bo polska języka to trudna języka.
-...co?
-Ech,
nieważne. - pokręcił głową. - Właśnie, miałem zapytać, co
myślisz o moim śpiewie. Mam nadzieję, że od niego za bardzo nie
ogłuchłeś…
-Nie,
było w porządku - zaprzeczyłem. - Nawet bardziej niż “w
porządku”... tak myślę.
-Ha,
czyli jednak jestem
geniuszem!
- zaśmiał się. Pożałowałem, że go pochwaliłem;
jeszcze gotów zrobić mi konkurencję czy coś…
-Uch,
która godzina! - jęknął nagle Feliks i zerwał się na równe
nogi. - Miałem już być w domu!
-Co,
rodzice coś…
-Nie,
rodzicami się nie przejmuj - powiedział chłodno Feliks; tak
chłodno, że aż nienaturalnie .
-Feliks,
czy coś…
-NIE
- warknął i odwrócił wzrok, po czym westchnął ciężko i zaczął
się ubierać do wyjścia. - W każdym razie powinienem już wyjść.
-D-dobrze…
Nie
oglądając się za siebie, zbiegł po schodach.
Cóż,
dobrze, że przynajmniej wyszedł drzwiami.
Czyżby Feliks lepiej śpiewał od Torisa? :v No cóż, polak potrafi. A co do rozdziału super jak zwykle i czekam na kolejne ^^
OdpowiedzUsuńHuhu, mam szatańskie plany co do śpiewu Feliksa... Ale co ja będę spojlerować ;) Dziękuję, znowu dajesz mi motywację do pracy xD
Usuń