poniedziałek, 16 lutego 2015

Prolog

   Kiedy miałem szesnaście lat, przeprowadziłem się wraz z moją rodziną z Litwy do Polski. Nie wydawało mi się to zbyt dobrym pomysłem, ale moje narzekanie nic nie mogło pomóc - mama tylko wzruszała ramionami, a tata zaczynał bardzo długi wykład o tym, że powinienem się cieszyć, że będzie miał o wiele lepiej płatną pracę. To mnie akurat najmniej obchodziło, ale nie pyskowałem, bo i tak nie mogłem już w jakikolwiek sposób wpłynąć na ich decyzję. Zresztą język polski znałem dość dobrze, więc nie powinienem mieć problemu z komunikacją. Najgorsze było jednak to, że nikogo tam nie znałem, a pewnie klasy już się jako tako ze sobą zgrały. Z doświadczenia wiedziałem, że trudniej się będzie do niej jakoś wpasować, ale nie byłem z natury pesymistą, więc byłem pewien, że jakoś sobie poradzę.
Heh, myślałem, że początek w nowym kraju będzie trudny. Myliłem się.
   Był tragiczny.
Na początku był chaos, czyli, prościej mówiąc, ogólny rozgardiasz wynikający z przeprowadzaniem się do nowego miejsca. Ekipa przeprowadzkowa pod czujnym okiem mamy przenosiła meble i inne rzeczy do nowego domku z ogrodem. Dom był większy niż ten poprzedni, całkiem fajnie umieszczony - na obrzeżach Warszawy było całkiem ładnie. Dom był tak zwanym “bliźniakiem”, z małym ogrodem na przodzie i dużo większym z tyłu. Moja mama już nie mogła się doczekać, aż zacznie w nim uprawiać jakieś rośliny; jedyną rzeczą, która wymagała przeróbki, było ogrodzenie. Była to tylko stalowa siatka, przez co doskonale widoczna była część ogrodu należąca do sąsiadów; zdołałem zobaczyć podziurawioną piłkę do gry w nogę i jakieś smętne, połamane drzewko. Oprócz tego ogród był pusty, co trochę mnie zdziwiło - taki duży teren, a nic nie ma posadzonego? Naprawdę nasi sąsiedzi nie dbają o to, jak wygląda ich ogród?
   Nudziłem się przeokropnie, więc ruszyłem w głąb ogrodu z zamiarem zbadania jego długości, by choć na chwilę oderwać myśli od nowej szkoły. Szybko dotarłem do jego końca, ale w ogrodzeniu była furtka pozwalająca na wyjście na pola. O tej porze roku wszystko było już skoszone, ale w lecie musiało to naprawdę ładnie wyglądać; aż po horyzont złote zboże, maki i chabry. Już miałem zamiar wracać do domu, gdy zauważyłem jakąś postać.
Blond włosy do ramion, zielone oczy. Koszulka z napisem “Remember where you come from” i spódnica do kolan. Bez wątpienia dziewczyna, całkiem ładna. Może sąsiadka?
   - Labas! - krzyknąłem. Dziewczyna odwróciła się w moim kierunku, a ja spoliczkowałem się w myślach. Człowieku, jesteś w Polsce, nie na Litwie!
   - Jaka laba? - zapytała się, podchodząc do ogrodzenia od strony pola.
   - Emm… - zająknąłem się - Przepraszam… to było po litewsku.
   - Uczysz się litewskiego? Po cholerę, skoro i tak nie ma tam po co jechać? - zapytała się, wywracając oczami.
   - Jestem Litwinem i się tu przeprowadziłem… - powiedziałem, nie potrafiąc ukryć lekkiego poirytowania w głosie.
   - A, jak tak to sorki - mruknęła. - Tutaj, tak?
   - Mhm.
   - O, to fajnie. Będziesz moim sąsiadem!
   - No… tak. Nazywam się Toris, a ty?
   - Feliks.
   Coś mi się nie zgadzało.
   - Feliks to nie męskie imię przypadkiem…? - zapytałem, nie chcąc jej urazić.
   - No jest męskie, i totalnie dlatego ja tak się nazywam! - przewróciła oczami jeszcze raz. - Facet powinien się nazywać jak facet, prawda?
   - Yyy… - nie wiedziałem co odpowiedzieć. Patrzyłem się to na jej (jego?) twarz, to na spódnicę. - Czyli jesteś facetem?
   - No brawo! Totalnie szybko kojarzysz!
   - To czemu masz na sobie spódnicę?!
   - A czemu nie?
   Na to nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi. Po chwili Feliks odezwał się ponownie.
   - Do jakiego liceum pójdziesz? Wyglądasz,jakbyś był mniej więcej w moim wieku.
   - Uh, numer cztery, imienia Adama Mickiewicza…
   - Totalnie super! - zachwycił się chłopak w spódnicy. - Też tam chodzę!
Jęknąłem w myślach. Bardzo chciałem się uwolnić od jego towarzystwa, więc zerknąłem wymownie na zegarek.
   - Umm, przepraszam, ale myślę, że moi rodzice potrzebują pomocy przy przeprowadzce, więc… - Zawiesiłem głos. Feliks pokiwał głową ze zrozumieniem.
   - Dobra, nie zatrzymuję cię. Do zobaczenia!
   Przeskoczył przez płot do swojego ogrodu jakby uznawał używanie furtki za zbyt nudne jak na jego wymogi i pobiegł jak wariat w stronę swojego domu. Ja stałem jeszcze przez chwilkę, po czym wolniutko poszedłem do siebie.
   Super. Moim pierwszym znajomym w innym kraju był blond crossdreser z zamiłowaniem do biegania przez przeszkody. W dodatku chodzi do tej samej szkoły. Jak bardzo jeszcze mogę mieć przerąbane?

   Jak się okazało, bardzo.

-----
Hej, tu Milka, jak się podoba? Będę wdzięczna za wszystkie komentarze i opinie!

2 komentarze:

  1. Ohayo.
    Nie oglądałam Hetalii (jeszcze), ale pewnie zacznę.
    I możliwe, że przeczytam przed tym jeszcze parę innych fików.
    I znowu będę patrzeć na bohaterów przez pryzmat yaoiców.
    I wszyscy będą się zastanawiać, co ja w tym widzę.
    Ale nevermind.
    Fanfik dobrze się zapowiada, oby tak dalej!
    Crossdreserzy górą!
    *zagorzała fanka Uso Lily*

    OdpowiedzUsuń
  2. Powtarzam sobie opowiadanko, a widzę, że nie skomentowałam wcześniej, więc zrobię to teraz.
    Początek świetny i mimo, że wiem, jak to się skończy, z chęcią przeczytam jeszcze raz :3
    To się nazywa psychofan...

    OdpowiedzUsuń