Kiedy
miałem szesnaście lat, przeprowadziłem się wraz z moją rodziną
z Litwy do Polski. Nie wydawało mi się to zbyt dobrym pomysłem,
ale moje narzekanie nic nie mogło pomóc - mama tylko wzruszała
ramionami, a tata zaczynał bardzo długi wykład o tym, że
powinienem się cieszyć, że będzie miał o wiele lepiej płatną
pracę. To mnie akurat najmniej obchodziło, ale nie pyskowałem, bo
i tak nie mogłem już w jakikolwiek sposób wpłynąć na ich
decyzję. Zresztą język polski znałem dość dobrze, więc nie
powinienem mieć problemu z komunikacją. Najgorsze było jednak to,
że nikogo tam nie znałem, a
pewnie klasy już się jako tako ze sobą zgrały. Z doświadczenia
wiedziałem, że trudniej się będzie do niej jakoś wpasować, ale
nie byłem z natury pesymistą, więc byłem pewien, że jakoś sobie
poradzę.
Heh,
myślałem, że początek w nowym kraju będzie trudny. Myliłem się.
Był
tragiczny.
Na
początku był chaos, czyli, prościej mówiąc, ogólny rozgardiasz
wynikający z przeprowadzaniem się do nowego miejsca. Ekipa
przeprowadzkowa pod czujnym okiem mamy przenosiła meble i inne
rzeczy do nowego domku z ogrodem. Dom był większy niż ten
poprzedni, całkiem fajnie umieszczony - na obrzeżach Warszawy było
całkiem ładnie. Dom był tak zwanym “bliźniakiem”, z małym
ogrodem na przodzie i dużo większym z tyłu. Moja mama już nie
mogła się doczekać, aż zacznie w nim uprawiać jakieś rośliny;
jedyną rzeczą, która wymagała przeróbki, było ogrodzenie. Była to tylko stalowa siatka, przez co doskonale widoczna
była część ogrodu należąca do sąsiadów; zdołałem zobaczyć
podziurawioną piłkę do gry w nogę i jakieś smętne, połamane
drzewko. Oprócz tego ogród był pusty, co trochę mnie zdziwiło -
taki duży teren, a nic nie ma posadzonego? Naprawdę nasi sąsiedzi
nie dbają o to, jak wygląda ich ogród?
Nudziłem
się przeokropnie, więc ruszyłem w głąb ogrodu z zamiarem
zbadania jego długości, by choć na chwilę oderwać myśli od
nowej szkoły. Szybko dotarłem do jego końca, ale w ogrodzeniu była
furtka pozwalająca na wyjście na pola. O tej porze roku wszystko
było już skoszone, ale w lecie musiało to naprawdę ładnie
wyglądać; aż po horyzont złote zboże, maki i chabry. Już miałem
zamiar wracać do domu, gdy zauważyłem jakąś postać.
Blond
włosy do ramion, zielone oczy. Koszulka z napisem “Remember where
you come from” i spódnica do kolan. Bez wątpienia dziewczyna,
całkiem ładna. Może sąsiadka?
-
Labas! - krzyknąłem. Dziewczyna odwróciła się w moim kierunku,
a ja spoliczkowałem się w myślach. Człowieku, jesteś w Polsce,
nie na Litwie!
-
Jaka laba? - zapytała się, podchodząc do ogrodzenia od strony
pola.
-
Emm… - zająknąłem się - Przepraszam… to było po litewsku.
-
Uczysz się litewskiego? Po cholerę, skoro i tak nie ma tam po co
jechać? - zapytała się, wywracając oczami.
-
Jestem Litwinem i się tu przeprowadziłem… - powiedziałem, nie
potrafiąc ukryć lekkiego poirytowania w głosie.
-
A, jak tak to sorki - mruknęła. - Tutaj, tak?
-
Mhm.
-
O, to fajnie. Będziesz moim sąsiadem!
-
No… tak. Nazywam się Toris, a ty?
-
Feliks.
Coś
mi się nie zgadzało.
-
Feliks to nie męskie imię przypadkiem…? - zapytałem, nie chcąc
jej urazić.
-
No jest męskie, i totalnie dlatego ja tak się nazywam! -
przewróciła oczami jeszcze raz. - Facet powinien się nazywać jak
facet, prawda?
-
Yyy… - nie wiedziałem co odpowiedzieć. Patrzyłem się to na jej
(jego?) twarz, to na spódnicę. - Czyli jesteś facetem?
-
No brawo! Totalnie szybko kojarzysz!
-
To czemu masz na sobie spódnicę?!
-
A czemu nie?
Na
to nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi. Po chwili Feliks odezwał
się ponownie.
-
Do jakiego liceum pójdziesz? Wyglądasz,jakbyś był mniej więcej
w moim wieku.
-
Uh, numer cztery, imienia Adama Mickiewicza…
-
Totalnie super! - zachwycił się chłopak w spódnicy. - Też tam
chodzę!
Jęknąłem
w myślach. Bardzo chciałem się uwolnić od jego towarzystwa, więc
zerknąłem wymownie na zegarek.
-
Umm, przepraszam, ale myślę, że moi rodzice potrzebują pomocy
przy przeprowadzce, więc… - Zawiesiłem głos. Feliks pokiwał
głową ze zrozumieniem.
-
Dobra, nie zatrzymuję cię. Do zobaczenia!
Przeskoczył
przez płot do swojego ogrodu jakby uznawał używanie furtki za zbyt
nudne jak na jego wymogi i pobiegł jak wariat w stronę swojego
domu. Ja stałem jeszcze przez chwilkę, po czym wolniutko poszedłem
do siebie.
Super.
Moim pierwszym znajomym w innym kraju był blond crossdreser z
zamiłowaniem do biegania przez przeszkody. W dodatku chodzi do tej
samej szkoły. Jak bardzo jeszcze mogę mieć przerąbane?
Jak
się okazało, bardzo.
-----
Hej, tu Milka, jak się podoba? Będę wdzięczna za wszystkie
komentarze i opinie!
Ohayo.
OdpowiedzUsuńNie oglądałam Hetalii (jeszcze), ale pewnie zacznę.
I możliwe, że przeczytam przed tym jeszcze parę innych fików.
I znowu będę patrzeć na bohaterów przez pryzmat yaoiców.
I wszyscy będą się zastanawiać, co ja w tym widzę.
Ale nevermind.
Fanfik dobrze się zapowiada, oby tak dalej!
Crossdreserzy górą!
*zagorzała fanka Uso Lily*
Powtarzam sobie opowiadanko, a widzę, że nie skomentowałam wcześniej, więc zrobię to teraz.
OdpowiedzUsuńPoczątek świetny i mimo, że wiem, jak to się skończy, z chęcią przeczytam jeszcze raz :3
To się nazywa psychofan...