Liceum
nie było jakieś specjalnie duże. Nie, to złe określenie; było
to jedno z tych liceów, które są na obrzeżu wielkiego miasta -
wszyscy, którym nie chciało się przedzierać przez gąszcz ulic
stolicy, uczyli się tutaj. Rzecz w tym, że większości ludzi
jednak chce się zadbać jakoś o swoją przyszłość, więc do
mojego liceum chodziło niewiele ludzi. Dowód? Moja klasa, mat-fiz,
została dołączona do innej klasy z powodu braku uczniów. Do klasy
humanistycznej. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie…
Nauczycielka
z trudem próbowała ogarnąć klasę. Ludzie pomału
znajdywali sobie miejsca, niektórzy witali swoich znajomych z
gimnazjów. Ja - obcokrajowiec - nie znałem oczywiście nikogo, więc
nie czekając ani chwili usiadłem w ostatniej ławce pod ścianą i
cierpliwie czekałem wraz z nauczycielką, aż reszta klasy
zorientuje się, że wypadałoby zachowywać się przyzwoicie przy
swojej wychowawczyni na początku roku szkolnego.
I
wtedy…
-
TOOORIIIS!
Piskliwy
głos zdołał przekrzyczeć całą klasę, co zaskoczyło zarówno
mnie, jak i wszystkich obecnych, więc wszyscy zwrócili głowę w
stronę głosu.
Przez
całą salę z siłą lodołamacza przedzierał się Feliks w różowej
spódniczce i rajstopach.
Zauważyłem także, że jego klatka
piersiowa była… Hm… bardziej zaokrąglona niż ostatnim razem,
kiedy go widziałem. W sumie wyglądał całkiem jak dziewczyna.
-
Cześć - mruknąłem nieco bardziej zawiedzionym tonem, niż
zamierzałem. Feliks wydął wargi.
-
Co, nie cieszysz się, że mnie widzisz? - warknął i nie pytając o
zdanie usiadł obok mnie. - Mnie, najfajniejszej dziewczyny w szkole?
Co?,
pomyślałem. Czy
ostatnim razem nie mówiłeś mi, że jesteś facetem? A może to był
taki żart, żeby… Nie, to nie możliwe. Miał… Miał na sobie
zbyt obcisłą bluzkę, zauważyłbym, gdyby miał… piersi.
Cholera! Nawet nie wiem, jak to teraz odmieniać.
-
J-jasne - odpowiedziałem zbity z tropu. - Taa… Więc, tego…
-
Hmmm?
-
Czemu latasz w spódnicy, Feliks… MHM! - Blondyn szybko zatkał mi
usta ręką. W jego zielonych oczach błysnęło przerażenie.
Rozejrzał się szybko, ale nikt w panującym rozgardiaszu nie
zwracał na nas uwagi.
-
Nazywaj mnie Feliksa albo Fela - mruknął szybko.
-
Po cholerę, skoro…
-
Nie pytaj, okej? Mogę ci wyjaśnić, ale nie teraz.
Po
cholerę ten facet przebiera się za dziewczynę?
-
przemknęło mi przez myśl.
-
Ej, Fela! - ktoś wrzasnął za moimi plecami, aż podskoczyłem.
Feliks zaśmiał się dziewczęco.
-
Gil!
Od
tyłu Feliksa objął chłopak - starszy od nas, o białych włosach
i ciemnoczerwonych oczach. Soczewki?
- Toris, to mój chłopak, Gilbert - przedstawił go Feliks i przytulił
się do niego. - Jego młodszy brat Ludwig będzie się z nami uczył.
-
C-cześć - przywitałem się niepewnie. Te czerwone oczy były
trochę zbyt przerażające jak na mój gust. Dodatkowo był ubrany
jak rockman - czarne, skórzane buty, czarne spodnie, czarny t-shirt
z jakimś dziwnym napisem po niemiecku, na szyi
krzyż żelazny… Ta cała czerń obok różowego wdzianka Feliksa
wyglądała
dziwnie. Ten chłopak wyglądał, jakby zwykle nie chodził do
szkoły, tylko podpalał auto dyrektorki czy coś. Takie osoby zwykle
nie zwracały na mnie uwagi, a już na pewno nie
przyjaźniły
się ze mną.
Gilbert
zmierzył mnie nieufnym wzrokiem.
-
Feli, nie zdradzasz mnie, co?
-
Nie! Gil, nigdy! - pocałował go w policzek. - Po prostu pomyślałam,
że fajnie by było poznać kogoś z nowej klasy, nawet jeśli nie
jest z humana.
-
Skąd wiesz, że nie jestem z humana? - wypaliłem, zanim zdążyłem
pomyśleć. Feliks uśmiechnął się.
-
To widać! Nie wziąłeś sobie książki do czytania!
Ciekawa teoria,
chciałem
odpowiedzieć, ale zanim zdążyłem cokolwiek mruknąć, przerwał
mi Gilbert.
-
Oho, Zdzisia zaczyna zbliżać się do wybuchu - powiedział, patrząc
w kierunku naszej wychowawczyni. I rzeczywiście; zaczynała robić
się coraz bardziej czerwona na twarzy, tak, że dla każdego było
jasne, że za chwilę wrzaśnie. - Fela, spadam. Widzimy się po
lekcjach za szkołą, okej!
-
No jasne!
Gilbert
pocałował Feliksa w policzek na pożegnanie i wybiegł z klasy. Gdy
tylko zamknął drzwi, nauczycielka wrzasnęła:
-
MOŻECIE SIĘ USPOKOIĆ CHOĆ NA CHWILĘ?!
***
Moja
klasa była chyba jedną z tych bardziej normalnych. W sumie
dwadzieścia parę osób, w tym: Punk z zielonymi włosami i
niesamowicie grubymi brwiami siedzący w pierwszej ławce przed
nauczycielką (sam); bliźniacy z ciemnymi włosami, którzy co
chwilę pisali do siebie karteczki; kolejne rodzeństwo - wysoki
chłopak ubrany jak na Syberię (a przecież był wrzesień!),
dziewczyna o białych włosach i blondynka o wielkich… oczach.
Oprócz tego zauważyłem wysokiego chłopaka o jasnobrązowych
włosach i kurtce lotniczej z wielkim “50” na plecach. Jednak nie
dane było mi długo obserwować uważnie moich towarzyszy niedoli,
bo zorientowałem się, że wychowawczyni mówi coś ważnego.
-...każdy
uczeń musi dołączyć do jakiegoś kółka zainteresowań, z
którego wyniki będą ważyć na waszej ocenie z zachowania. Radzę
więc, żebyście przykładali się do swoich zadań jako grupa, bo
inaczej będzie nieprzyjemnie. - Tu uśmiechnęła się drapieżnie,
aż się wzdrygnąłem. - W każdym razie witam was w nowym roku
szkolnym! Mam nadzieję, że sobie poradzicie, a teraz wracajcie do
domu, tylko powo…
Zanim
skończyła mówić, połowa klasy zdążyła się już ewakuować z
sali. Jakie to miłe; mam jeszcze jeden dzień wolnego, zanim nauka
rozpocznie się na dobre. I zanim będę musiał mieć znowu do
czynienia z facetem w sukienkach.
Od
szkoły do mojego domu nie było daleko, więc zadecydowałem, że
się przejdę. Za mną widziałem, jak Feliks… Fela… no, cholera
wie; w każdym razie widziałem, jak przymila się do tego chłopaka,
Gilberta, w towarzystwie jeszcze paru osób - blondyna, którego nie
znałem, oraz tego bruneta z kurtką z “50” z naszej klasy.
Rozmawiali, śmiali się z czegoś (miałem nadzieję, że nie ze
mnie). Nagle Feliks uniósł głowę i pomachał do mnie.
-
Toriiis! Chodź do nas!
Wszyscy
na mnie spojrzeli. I, jak zauważyłem, wszyscy byli co najmniej o
głowę ode mnie wyżsi - oprócz Feliksa.
-Emm…
Ja… - wydukałem niepewnie. - Przepraszam, nie mogę!
-No
weeź, nie bądź nudziarzem! - wrzasnął jeszcze głośniej niż
poprzednio. Gilbert szturchnął go i coś powiedział na ucho.
Feliks zmarszczył brwi i coś mu odpowiedział. To wyraźnie nie
spodobało się Gilbertowi. Zdecydowałem, że czas się wycofać,
zanim ten metalowiec pobije mnie za “flirtowanie” z jego
“dziewczyną”.
-Przepraszam,
ale muszę się śpieszyć!
Pobiegłem
wprost do domu.
-
Jak minął ci pierwszy dzień szkoły? - zapytała się mama, kiedy
tylko otworzyłem drzwi.
Okropnie,
mamo. Chłopak przebrany za różową księżniczkę ciągle coś ode
mnie chce, a jego chłopak jest o to zazdrosny.
Wzruszyłem
ramionami.
-
Nic specjalnego.
Tu też nie skomentowałam... Chamsko, nie?
OdpowiedzUsuńCzytam cię od samego początku, a nie komentowałam ;-;
Tak więc i tu zostawiam po sobie ślad xD