poniedziałek, 16 lutego 2015

Rodział I

   Szkoła nigdy nie wydawała mi się koszmarem. Aż do dzisiaj.
   Liceum nie było jakieś specjalnie duże. Nie, to złe określenie; było to jedno z tych liceów, które są na obrzeżu wielkiego miasta - wszyscy, którym nie chciało się przedzierać przez gąszcz ulic stolicy, uczyli się tutaj. Rzecz w tym, że większości ludzi jednak chce się zadbać jakoś o swoją przyszłość, więc do mojego liceum chodziło niewiele ludzi. Dowód? Moja klasa, mat-fiz, została dołączona do innej klasy z powodu braku uczniów. Do klasy humanistycznej. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie…
   Nauczycielka  z trudem próbowała ogarnąć klasę. Ludzie pomału znajdywali sobie miejsca, niektórzy witali swoich znajomych z gimnazjów. Ja - obcokrajowiec - nie znałem oczywiście nikogo, więc nie czekając ani chwili usiadłem w ostatniej ławce pod ścianą i cierpliwie czekałem wraz z nauczycielką, aż reszta klasy zorientuje się, że wypadałoby zachowywać się przyzwoicie przy swojej wychowawczyni na początku roku szkolnego.
   I wtedy…
   - TOOORIIIS!
   Piskliwy głos zdołał przekrzyczeć całą klasę, co zaskoczyło zarówno mnie, jak i wszystkich obecnych, więc wszyscy zwrócili głowę w stronę głosu.
   Przez całą salę z siłą lodołamacza przedzierał się Feliks w różowej spódniczce i rajstopach.
   Zauważyłem także, że jego klatka piersiowa była… Hm… bardziej zaokrąglona niż ostatnim razem, kiedy go widziałem. W sumie wyglądał całkiem jak dziewczyna.
   - Cześć - mruknąłem nieco bardziej zawiedzionym tonem, niż zamierzałem. Feliks wydął wargi.
   - Co, nie cieszysz się, że mnie widzisz? - warknął i nie pytając o zdanie usiadł obok mnie. - Mnie, najfajniejszej dziewczyny w szkole?
   Co?, pomyślałem. Czy ostatnim razem nie mówiłeś mi, że jesteś facetem? A może to był taki żart, żeby… Nie, to nie możliwe. Miał… Miał na sobie zbyt obcisłą bluzkę, zauważyłbym, gdyby miał… piersi. Cholera! Nawet nie wiem, jak to teraz odmieniać.
   - J-jasne - odpowiedziałem zbity z tropu. - Taa… Więc, tego…
   - Hmmm?
   - Czemu latasz w spódnicy, Feliks… MHM! - Blondyn szybko zatkał mi usta ręką. W jego zielonych oczach błysnęło przerażenie. Rozejrzał się szybko, ale nikt w panującym rozgardiaszu nie zwracał na nas uwagi.
   - Nazywaj mnie Feliksa albo Fela - mruknął szybko.
   - Po cholerę, skoro…
   - Nie pytaj, okej? Mogę ci wyjaśnić, ale nie teraz.
   Po cholerę ten facet przebiera się za dziewczynę? - przemknęło mi przez myśl.
   - Ej, Fela! - ktoś wrzasnął za moimi plecami, aż podskoczyłem. Feliks zaśmiał się dziewczęco.
   - Gil!
   Od tyłu Feliksa objął chłopak - starszy od nas, o białych włosach i ciemnoczerwonych oczach. Soczewki?
   - Toris, to mój chłopak, Gilbert - przedstawił go Feliks i przytulił się do niego. - Jego młodszy brat Ludwig będzie się z nami uczył.
   - C-cześć - przywitałem się niepewnie. Te czerwone oczy były trochę zbyt przerażające jak na mój gust. Dodatkowo był ubrany jak rockman - czarne, skórzane buty, czarne spodnie, czarny t-shirt z jakimś dziwnym napisem po niemiecku, na szyi krzyż żelazny… Ta cała czerń obok różowego wdzianka Feliksa wyglądała dziwnie. Ten chłopak wyglądał, jakby zwykle nie chodził do szkoły, tylko podpalał auto dyrektorki czy coś. Takie osoby zwykle nie zwracały na mnie uwagi, a już na pewno nie przyjaźniły się ze mną.
   Gilbert zmierzył mnie nieufnym wzrokiem.
   - Feli, nie zdradzasz mnie, co?
   - Nie! Gil, nigdy! - pocałował go w policzek. - Po prostu pomyślałam, że fajnie by było poznać kogoś z nowej klasy, nawet jeśli nie jest z humana.
   - Skąd wiesz, że nie jestem z humana? - wypaliłem, zanim zdążyłem pomyśleć. Feliks uśmiechnął się.
   - To widać! Nie wziąłeś sobie książki do czytania!
   Ciekawa teoria, chciałem odpowiedzieć, ale zanim zdążyłem cokolwiek mruknąć, przerwał mi Gilbert.
   - Oho, Zdzisia zaczyna zbliżać się do wybuchu - powiedział, patrząc w kierunku naszej wychowawczyni. I rzeczywiście; zaczynała robić się coraz bardziej czerwona na twarzy, tak, że dla każdego było jasne, że za chwilę wrzaśnie. - Fela, spadam. Widzimy się po lekcjach za szkołą, okej!
   - No jasne!
   Gilbert pocałował Feliksa w policzek na pożegnanie i wybiegł z klasy. Gdy tylko zamknął drzwi, nauczycielka wrzasnęła:
   - MOŻECIE SIĘ USPOKOIĆ CHOĆ NA CHWILĘ?!



***

 
   Moja klasa była chyba jedną z tych bardziej normalnych. W sumie dwadzieścia parę osób, w tym: Punk z zielonymi włosami i niesamowicie grubymi brwiami siedzący w pierwszej ławce przed nauczycielką (sam); bliźniacy z ciemnymi włosami, którzy co chwilę pisali do siebie karteczki; kolejne rodzeństwo - wysoki chłopak ubrany jak na Syberię (a przecież był wrzesień!), dziewczyna o białych włosach i blondynka o wielkich… oczach. Oprócz tego zauważyłem wysokiego chłopaka o jasnobrązowych włosach i kurtce lotniczej z wielkim “50” na plecach. Jednak nie dane było mi długo obserwować uważnie moich towarzyszy niedoli, bo zorientowałem się, że wychowawczyni mówi coś ważnego.
   -...każdy uczeń musi dołączyć do jakiegoś kółka zainteresowań, z którego wyniki będą ważyć na waszej ocenie z zachowania. Radzę więc, żebyście przykładali się do swoich zadań jako grupa, bo inaczej będzie nieprzyjemnie. - Tu uśmiechnęła się drapieżnie, aż się wzdrygnąłem. - W każdym razie witam was w nowym roku szkolnym! Mam nadzieję, że sobie poradzicie, a teraz wracajcie do domu, tylko powo…
   Zanim skończyła mówić, połowa klasy zdążyła się już ewakuować z sali. Jakie to miłe; mam jeszcze jeden dzień wolnego, zanim nauka rozpocznie się na dobre. I zanim będę musiał mieć znowu do czynienia z facetem w sukienkach.
   Od szkoły do mojego domu nie było daleko, więc zadecydowałem, że się przejdę. Za mną widziałem, jak Feliks… Fela… no, cholera wie; w każdym razie widziałem, jak przymila się do tego chłopaka, Gilberta, w towarzystwie jeszcze paru osób - blondyna, którego nie znałem, oraz tego bruneta z kurtką z “50” z naszej klasy. Rozmawiali, śmiali się z czegoś (miałem nadzieję, że nie ze mnie). Nagle Feliks uniósł głowę i pomachał do mnie.
   - Toriiis! Chodź do nas!
Wszyscy na mnie spojrzeli. I, jak zauważyłem, wszyscy byli co najmniej o głowę ode mnie wyżsi - oprócz Feliksa.
   -Emm… Ja… - wydukałem niepewnie. - Przepraszam, nie mogę!
   -No weeź, nie bądź nudziarzem! - wrzasnął jeszcze głośniej niż poprzednio. Gilbert szturchnął go i coś powiedział na ucho. Feliks zmarszczył brwi i coś mu odpowiedział. To wyraźnie nie spodobało się Gilbertowi. Zdecydowałem, że czas się wycofać, zanim ten metalowiec pobije mnie za “flirtowanie” z jego “dziewczyną”.
  -Przepraszam, ale muszę się śpieszyć!
   Pobiegłem wprost do domu.
   - Jak minął ci pierwszy dzień szkoły? - zapytała się mama, kiedy tylko otworzyłem drzwi.
   Okropnie, mamo. Chłopak przebrany za różową księżniczkę ciągle coś ode mnie chce, a jego chłopak jest o to zazdrosny.
   Wzruszyłem ramionami.
   - Nic specjalnego.


1 komentarz:

  1. Tu też nie skomentowałam... Chamsko, nie?
    Czytam cię od samego początku, a nie komentowałam ;-;
    Tak więc i tu zostawiam po sobie ślad xD

    OdpowiedzUsuń