Trochę o panu Ameryce.
Haha, jestem bohaterem!
- Nie, nie jesteś.
Czy naprawdę musisz to mówić? Daj mi chociaż chwilę szczęścia,
nie niszcz go tak, jak zwykle. Czy naprawdę musisz mi o tym przypominać cały
czas?
- Tak, muszę. Inaczej dalej będziesz się zachowywać jak idiota.
Nie zachowuję się jak idiota! Po prostu robię to, co mi się
podoba bez patrzenia na konsekwencje. Głupie? Może. Ale nigdy niczego nie
żałuję.
- Zabawne. Kłamiesz jak zawsze.
Nie kłamię, po prostu…
- Po prostu co? Weź przestań. Nie jesteś wcale tak wspaniały,
jak ci się wydaje. Pamiętasz, jak…
Zamknij się! Po prostu się zamknij!
- O, dotknąłem czułego punktu? Jak mi przykro… No, nie wstydź
się. Przyznaj przed samym sobą, że jesteś samolubnym, głupim…
ZAMKNIJ SIĘ!
- Haha! Jakie urocze. Tyle tylko, że w ten sposób się przede mną nie
obronisz. No, spróbuj jeszcze raz albo wreszcie przejrzyj na oczy. No,
przypomnij sobie…
Nie chcę tego robić. Nie chcę. Ale czy mam inne wyjście?
- Złapaliśmy ich, panie Jones! Co z nimi zrobić?
Oto jest pytanie. Co ja, bohater, mam zarządzić?
- Panie Jones, oni zabili naprawdę wielu. Myślę, że zasługują
na śmierć.
Nie mogę na to pozwolić. Bohater jest wielkoduszny, wybacza.
Przecież ludzie nie są tacy źli. Ci tutaj zostali wykorzystani, na pewno robili
to wbrew swojej woli…
Jeden ze złapanych mężczyzn spluwa mi pod nogi.
- Głupi Amerykanie… Powinniśmy was wszystkich wybić, tak jak
Żydów - mówi łamaną angielszczyzną. Patrzy na mnie z nienawiścią. Dlaczego? Przecież
nic mu nie zrobiłem! - Führer was zniszczy, skurwysyny. Zajebie was wszystkich!
- Zamknij się! - krzyczy jeden z moich żołnierzy.
Dlaczego? Skąd w nim tyle nienawiści? Czy ten człowiek nie ma
rodziny, dzieci, przyjaciół, z którymi śmieje się przy piwie?
Czy naprawdę… nie jest człowiekiem?
Nagle wrogi żołnierz wyjmuje skądś pistolet i oddaje strzał -
prosto we mnie. Zanim zdążę zrobić cokolwiek, jeden z moich ludzi zasłania mnie
swoim ciałem, przyjmuje na siebie kulę, którą powinienem dostać ja.
Piękne poświęcenie, ale zupełnie niepotrzebne; przecież i tak
nic by mi się nie stało - jestem krajem. Ale skąd on miał o tym widzieć? Moi
ludzie mają we krwi zakodowane bohaterstwo; to odruch bezwarunkowy, by uratować
czyjeś życie.
Reszta moich ludzi obezwładnia wrogiego żołnierza. Patrzę się
na przestrzeloną głowę leżącą tuż przede mną.
Zabawne… Mam tyle lat, a wciąż nie mogę przyzwyczaić się do
tego widoku.
- Ty… - mówi z nienawiścią jeden z moich ludzi. - Jak mogłeś…
Tamten tylko szeroko się uśmiecha. Nie czuje skruchy, o nie;
dla niego ważna jest tylko zemsta.
- Co z nim zrobić, panie Jones?
Jak zachowałby się bohater? Czy ten człowiek dalej zasługuje na
życie?
- Zabić.
Nie jestem bohaterem.
- I widzisz, było to takie trudne? Nareszcie to przyznałeś
przed samym sobą. Jesteś taki sam jak wszyscy… Nie, jesteś gorszy, bo uważasz
się za kogoś specjalnego, za bohatera. A tak naprawdę jesteś tylko zwykłym
skur…
Przestań! To nieprawda!
- Tak? W takim razie co czułeś, kiedy widziałeś, jak głowa
wroga roztrzaskuje się na tysiąc kawałków, jak jego krew spryskuje ziemię? Na
pewno nie obrzydzenie. Nie, ty się cieszyłeś
tym, że ktoś umarł. Nie jesteś bohaterem. Jesteś zbyt głupi.
To boli. Przestań, proszę…
- Boli, bo jest prawdziwe.
I tu nie mogę zaprzeczyć; to wszystko to prawda. Jestem
najgorszy.
- Jesteś okropnym idiotą, wiesz?
Czyj głos powtarza mi to cały czas?
- Myślę, że wiesz.
Tak, wiem.
Nie ucieknę przed samym sobą.
Nie jestem bohaterem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz