Uwaga, uwaga! Ostrzegam, lekkie +18! Chociaż, zaraz, pewno i tak to zignorujecie i przeczytacie, prawda? ;)
-Toris!
- wrzasnął Feliks i przytulił mnie mocno do siebie. - Martwiłem
się! Zniknąłeś, potem nie odpisywałeś i nie oddzwaniałeś, a
rano dowiedziałem się od Gilberta, że wyjechałeś…
Zaślepiony
i wymęczony do ostatnich granic, dopiero po paru sekundach
zauważyłem, że coś tu się nie zgadza.
-Co?
- zapytałem wielce inteligentnie. - Jak to od Gilberta?!
Feliks
puścił mnie nareszcie, dzięki czemu mogłem odetchnąć spokojnie.
Blondyn popatrzył na mnie z przepraszającym uśmiechem.
-To
nie tak, że napisałem do niego z nudów, bo ciebie nie było,
Toris.
-No
mam nadzieję - warknąłem. Feliks zachichotał.
-Jesteś
zazdrosny! Jak uroczo, rzygam tęczą.
-Wcale
nie! - zaprotestowałem. - Po prostu… nie chcę, żebyś tak po
prostu z nim gadał, bo nie wiadomo, co temu idiocie przyjdzie do
głowy. Może ci znowu coś zrobić…
-Toris,
spokojnie - pokręcił głową. - Nie jestem aż
tak
naiwny
i bezbronny. Mimo wszystko jestem jednak facetem.
-Taa…
- Jakoś to tłumaczenie nie potrafiło mnie przekonać. - Więc jak
to się stało, że Gilbert wiedział, że wyjeżdżam? Siedział pod
moim domem czy co?
-A
żebyś wiedział - pokiwał głową Feliks. - Wysłał mi zdjęcie,
jak pakowaliście się z rodzicami do auta. Szczerze mówiąc,
przestraszyło mnie to. - Wzdrygnął się.
Uniosłem
brwi do góry i już miałem coś powiedzieć, ale chłopak szybko mi
przerwał.
-Myślę,
że chciał ci coś zrobić… Ale nie gadajmy o tym teraz.
Rozpłaszcz się tutaj i chodź na górę do mnie.
-Rozpłaszcz…?
- nie zrozumiałem. Feliks przewrócił oczami.
-W
sensie, ściągnij płaszcz. Z którego ty jesteś stulecia?
-Aa…
- pokiwałem głową ze zrozumieniem. - Jestem obcokrajowcem, wiesz.
Czyli po prostu mam się tutaj rozebrać…
-Jezu, dopiero wlazłeś i już chcesz się rozbierać?! - Feliks
teatralnie zasłonił usta dłonią i udawał zszokowanego. - To
trochę szybko, wiesz?
Wzniosłem
oczy do sufitu.
-Boże,
czy ty to widzisz… - westchnąłem. - Ty się nigdy nie zmienisz,
Feliks.
Wyszczerzył
zęby.
-No,
zajebistość jest permanentna.
-Skromny
jak zawsze.
-Pff…
-Nie
“puffaj” na mnie.
-Bo
co? - zmrużył złośliwie oczy.
-Bo…
- zastanowiłem się chwilę, szukając jakiejś riposty, ale blondyn
znowu mi przerwał:
-...
mnie zgwałcisz? Nareszcie!
-NIE!
- wrzasnąłem. Chłopak wybuchnął śmiechem. - Normalnie pocałować już nie można?
-Jeśli
tak, to musisz mnie złapać!
I
poleciał na górę po schodach.
Już
miałem wrzasnąć za nim, ale nagle coś sobie uświadomiłem.
Nie
martwiłem się już o nic - jakbym istniał tylko ja, Feliks i nasz
mały świat.
I
może tak właśnie było.
***
Jak
po nocnym niebie sunące białe obłoki nad lasem
Jak
na szyi wędrowca apaszka szamotana wiatrem
Jak
wyciągnięte tam powyżej gwieździste ramiona wasze
A
tu są nasze, a tu są nasze
-Nie
ruszaj się! Już prawie skończyłem!
-Feliks,
nie sądzę, że to dobry pomysł…
-A
tam! Zobacz, wyglądasz pięknie!
Blondyn
podsunął mi pod nos lustro i zobaczyłem siebie umalowanego jak
dziewczynka z podstawówki idąca na dyskotekę - z dużą ilością
brokatu i krwistoczerwoną szminką, która śmiesznie powiększała
mi usta.
-Tragedia
- warknąłem. - Idę to zmyć.
-Eeech?!
- jęknął Feliks z zawodem. - Wyglądasz świetnie, w końcu ja cię
malowałem! Daj przynajmniej zrobić sobie zdjęcie, co?
-Nie.
-Ładnie
proooszę… - zatrzepotał rzęsami.
-To
nie zadziała - prychnąłem. - Tak czy inaczej, zmywam to w tej
chwili.
-Tylko
szybko, bo muszę się jeszcze umyć - chłopak dał za wygraną. -
Jakbyś nie zauważył, jest jeszcze dość wcześnie.
-Jest
pierwsza w nocy.
-Przecież
mówię, że wcześnie!
Nie
miałem zamiaru się z nim kłócić - byłem zbyt zmęczony; w końcu
bycie na nogach przez dwa dni i całą noc dawało mi się we znaki.
Gdy
przyjechałem do Feliksa, było koło godziny piętnastej - naprawdę
nie miałem pojęcia, jak te czas mógł nam tak szybko zlecieć.
Cały czas byłem… No, szczęśliwy - inaczej tego uczucia chyba
określić się nie da - oraz boleśnie świadomy, jak niewiele
brakowało, bym to szczęście utracił.
Tak
niewiele brakowało, żebym go już nigdy nie zobaczył.
Dobrze
wiedziałem, ze nawet wtedy, gdybym osiągnął pełnoletność na
Litwie, moi rodzice szybko znaleźli by coś, by zatrzymać mnie przy
sobie; może nawet zeswataliby mnie z jakąś dziewczyną - kto to
wie? Teraz byłem już pewny, że są zdolni do wszystkiego, żeby
mnie chronić. A raczej - żeby chronić kogoś, o kim myślą, że
jest ich synem.
To,
jak oni mnie widzieli, było zupełnie inne od tego, jaki naprawdę
byłem; ale to w sumie także moja wina - okłamywałem ich przez
długi czas, wmawiając, że Feliks to dziewczyna. Mieli prawo czuć
się oszukani i wytrąceni z równowagi…
...ale
to dalej nie tłumaczyło, dlaczego zachowali się tak, jak się
zachowali.
Zamknąłem drzwi i usiłowałem zmyć makijaż z twarzy za pomocą
mydła, ale nie bardzo mi to szło. Może
lepiej by zadziałało, jakbym to potratował alkoholem albo jakimś
płynem,
pomyślałem, rozglądając się po łazience. A było co oglądać.
Łazienka
Feliksa, jak wszystko w jego domu, była urządzona “na bogato”;
jakimś cudem zmieściła się tutaj i wanna z jacuzzi, i ogromna
szafka pełna białych, puchatych ręczników, i wnęka pełna
różnych dziwnych kosmetyków, których przeznaczenia nie mogłem
się nawet domyślać.
Ale
może któryś z nich mógłby mi pomóc w zmywaniu dzieła sztuki
nowoczesnej znajdującego się na mojej twarzy.
Spojrzałem
na napisy na buteleczkach - były tam jakieś kremy, mnóstwo
szamponów i płynów do kąpieli…
I
lubrykant.
Co
to w ogóle jest?,
zastanawiałem się. Obróciłem butelkę i z drugiej strony
znalazłem instrukcję, o
co tu chodzi.
Żel
Intymny nawilżający to lekki jedwabisty lubrykant zapewniający
intensywnie zmysłowe doznania. Zawiera specjalne połączenie
składników, które powoduje wzmocnienie doznań obojga partnerów…
Szybko
odłożyłem butelkę na miejsce.
Będę
musiał się później zapytać Feliksa, po cholerę ma taki rzeczy.
Rzuciłem
okiem jeszcze raz na wszystkie te płyny, kremy i inne. Spojrzałem
na jacuzzi - wyglądało zachęcająco, a w sumie przydałoby się
umyć…
Nic
to nie zaszkodzi, prawda?
***
Oczywiście,
że zaszkodziło.
Ciepła
woda… Cholerna, ciepła woda.
Jak
wiecie, usypiają mnie podróże samochodem i autokarem; usypia mnie
też jeszcze jedna rzecz…
Tak,
zgadliście.
Siedzenie
w wannie z ciepłą wodą.
-Hehehe…
-usłyszałem. Chwilę zajęło mi zlokalizowanie źródła dźwięku…
a potem wrzasnąłem.
-FELIKS,
do jasnej ciasnej, co ty robisz?!
-Nic
takiego, nie przejmuj się mną.
-Jak
mam się nie przejmować, jak leżysz ze mną w wannie?!
-No
wieeesz… -przeciągnął ostatnie słowo, uśmiechając się - nie
bez powodu to jacuzzi ma dwa
miejsca
do siedzenia, wiesz?
-Ale…
ale… - patrzyłem szeroko otwartymi oczami na Feliksa. Leżał w
wodzie, całkiem nagi, jak mogłem wywnioskować po konturze ciała,
ale na szczęście bąbelków było akurat tyle, by zakryć to, co
należało; martwiło mnie bardziej jednak co innego.
Szybko
zakryłem się nogami. Blondyn zaśmiał się.
-Wi-dzia-łem!
- przesylabizował, nie ukrywając dzikiej satysfakcji, a moja twarz
stała się cała czerwona.
-Zboczeniec…
Podkradać się do ludzi, kiedy śpią - warknąłem. - A teraz nie
mogę nawet wstać, żeby wziąć sobie ręcznik!
-No
właśnie - uśmiechnął się chłopak demonicznie. - Mój szatański
plan działa, MWAHAHAHA!
-To
nie
jest
śmieszne
- mruknąłem. Skuliłem się, jak tylko mogłem, a Feliks przeciwnie
- rozwalał się, jak mógł najbardziej. Czułem się co najmniej
niekomfortowo w takiej sytuacji.
Zapadła
na chwilę cisza, w której można było usłyszeć delikatne pękanie
bąbelków na powierzchni wody.
Feliks
odezwał się:
-Wiesz,
mogę sobie pójść, jeśli…
-Jeśli?
- Podchwyciłem. Uśmiech blondyna odpowiedział mi sam za siebie.
-Jeśli
wynagrodzisz mi to w naturze.
-Em…
czyli….?
-Dobrze
wiesz, o co mi chodzi - puścił do mnie oczko.
-Feliks…
- zacząłem wymęczonym tonem, ale urwałem.
Mogłem
go stracić i więcej nie zobaczyć. Mogłem całkowicie zmarnować
moją szansę na życie z kimś, kogo kocham.
Jeśli
nie teraz, to kiedy? Mogę nie mieć już drugiej szansy.
-N-no
dobrze - mruknąłem, a moja twarz stała się jeszcze bardziej
czerwona, niż wcześniej. Feliks otworzył szerzej oczy.
-Serio?!
-No
przecież mówię! - przewróciłem oczami, a blondyn rozpromienił
się.
-No
to na co jeszcze czekasz?
Nachyliłem
się do niego i pocałowałem go mocno, tak, jakbym miał już nigdy
go nie zobaczyć.
Odpowiedział z entuzjazmem, przyciągając mnie do
siebie i oplatając rękami i nogami. Delikatnie tuliłem go do
siebie, jakby był zrobiony z kruchego szkła i mógł się potłuc.
I
nagle zrozumiałem, że nie mam zielonego pojęcia, co robić dalej.
Przerwałem pocałunek.
-Emm…
Feliks?
-Co?
-Co
mam teraz… w sensie… jak dwaj faceci…?
Feliks
spojrzał na mnie jak na idiotę, po czym westchnął.
Tylko
ty potrafisz tak spektakularnie zepsuć atmosferę… Musisz mnie…
wiesz.
-Właśnie
o to chodzi, że nie wiem!
-A
do czego służy lubrykant?
Zapadła
cisza. Patrzyłem się na Feliksa, a musiałem wyglądać wyjątkowo
głupio, bo się zaśmiał.
-A
myślałeś, że po co go kupiłem?!
Moja
twarz płonęła ze wstydu.
-N-nie
gadaj tyle - mruknąłem. Sięgnąłem po lubrykant i wylałem go
sobie trochę na dłoń, po czym spojrzałem pytająco na Feliksa. Z
bardzo dorosłym wyrazem twarzy wytłumaczył:
-Musisz
go rozprowadzić.
-W
sensie, jak?
-No…
w środku.
Nareszcie
do mnie dotarło.
-Em,
n-no dobrze…
Feliks
łaskawie naprowadził moją dłoń tam, gdzie należało. Wsunąłem
powoli jeden palec… drugi.
Feliks
pisnął.
-Wszystko
w porządku? - zapytałem.
-T-tak,
chyba tak…
Gdy
uznałem, że już jest gotowy, powoli wszedłem w niego.
I
nie wiem, jakim cudem myślmy się tam wtedy nie potopili.
***
Obudziłem
się, trzymając w ramionach Feliksa. Wyglądał tak słodko, że aż
musiałem się uśmiechnąć; spał z na wpół otwartymi ustami,
wrzucając z siebie powietrze z cichym sapnięciem. Nie miał peruki
- mogłem zauważyć, że jego włosy zaczynają już pomału
odrastać, co jeszcze bardziej poprawiło mi humor.
Rany
się goją… A my jesteśmy razem. Razem!
Dalej
nie mogłem w to uwierzyć… w to wszystko - dziś w nocy zrobiliśmy
coś, co…
Uch…
No...
To
było świetne.
-Toris?
- powiedział zaspanym głosem chłopak, po czym ziewnął. - Dzień
dobry.
-Dzień
dobry - odpowiedziałem. - Jak się księżniczka dzisiaj czuje?
-Tyłek
mnie boli.
-Dziękuję
za tą szczegółową i jakże potrzebną uwagę odnośnie moich
umiejętności.
-Coś
ty się taki wrażliwy nagle zrobił? - warknął Feliks żartobliwie.
- I tak było zajebiście, księciuniu. A teraz, jeśli łaska,
chciałbym udać się do łazienki i się przebrać, dobrze?
Wygramolił
się łóżka, wziął jakieś ubrania i zniknął w łazience.
Z
westchnieniem niezadowolenia uznałem, że powinienem także się
ubrać, więc nałożyłem na siebie jakieś duże ciuchy Feliksa. To
był ten plus posiadania chłopaka; mogłem pożyczyć od niego
majtki, jak bardzo musiałem - z dziewczyną byłoby trudno.
Feliks
przyszedł do pokoju i od razu zauważyłem, że coś jest nie tak.
Zanim zdążyłem zapytać, o co chodzi, wypalił:
-Twoi
rodzice są pod domem.
Zamarłem.
Co
miałem teraz zrobić? Udawać, że mnie nie ma? Uciekać?
Nie.
Miałem już dość uciekania.
-Idę
do nich - powiedziałem. Feliks pokiwał głową.
-W
takim razie idę z tobą.
-Feliks,
nie możesz…
Ale
on już zbiegał an dół po schodach. Nie pozostawało mi nic
innego, jak podążyć za nim.
Wyszliśmy
na chodnik przed domem; faktycznie, moi rodzice stali przy aucie i
głośno się kłócili. Gdzieś na ulicy wył silnik jakiegoś
samochodu.
-Mówiłam
ci, żeby… - gestykulowała żywo moja matka, a potem jej wzrok
padł na mnie i zamilkła.
Ojciec
patrzył się na mnie ze złością… I zauważył Feliksa.
W
oczach mojego taty widziałem czystą nienawiść, co mnie
przeraziło.
Ojciec
ruszył w naszą stronę.
-Feliks,
do tyłu! - wrzasnąłem i popchnąłem blondyna, jak najdalej od mojego taty. Czyli prosto na
ulicę.
Gdy
uświadomiłem sobie, co zrobiłem, wrzasnąłem.
Mogłem
tylko patrzeć, jak auto zderza się z moim chłopakiem; oczy
Feliksa, przerażone i zaskoczone, były utkwione we mnie.
A
potem zwalił się ciężko na ziemię i mógłbym przysiąc, że
usłyszałem dźwięk pękających kości pomimo pisku opon.
Jak
suchy szloch w tę dżdżystą noc
Jak
winny - li - niewinny sumienia wyrzut
Że
się żyje, gdy umarło tylu, tylu, tylu
Jak
suchy szloch w tę dżdżystą noc
Jak
lizać rany celnie zadane
Jak lepić serce w proch potrzaskane
Świetna akcja z tą wanną xD Jak dla mnie ta część końcowa mogła być taka, że ojciec Torisa popycha Feliksa, a nie on, ponieważ wyszło trochę głupio... Ale nie tak głupio, że mi się nie podobało, tylko chodzi o to, że troszkę to dziwne i nawet śmieszne (A takie być nie powinno). Ale to tylko taka mała uwaga ode mnie, więc się nie przyjmuj :D I tak świetnie piszesz, czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńMatko. Ciekawe co będzie z Feliksem. ;__; A ta akcja w wannie... Ehehe..:)
OdpowiedzUsuńHohoho akcja w wannie zawsze spoko ^^ ale ta końcówka... to serio dziwne, że to Toris wypchnął Feliksa na ulicę. Bardziej dramatycznie by było, gdyby zrobił to ojciec albo Toris w obronie swojego chłopaka został popchnięty. Ale czekam na dalszy ciąg wydarzeń i MASZ MI NIKOGO NIE UŚMIERCAĆ!!
OdpowiedzUsuńMimo mojej drobnej uwagi podobało mi się ;)