Kompletnie
nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Chodziłem po wszystkich
pokojach w domu tak długo, aż mój tata z poirytowanym wyrazem
twarzy nie poprosił mnie, bym sobie znalazł jakiekolwiek zajęcie,
najlepiej z dala od niego. Wróciłem więc do mojego pokoju; Feliks
dalej spał, zawinięty w koc. Usiadłem na krześle i zaraz wstałem,
nie mogąc usiedzieć w miejscu przez dziesięć sekund - byłem zbyt
zdenerwowany.
O
Boże…, pomyślałem. Oni
NA PEWNO coś zrobią. Gdy tylko się dowiedzą, będziemy mieli
piekło, nie wspominając już nawet o tym, że mama i tata dowiedzą
się, że Fela to Feliks - w aktach jest przecież zarejestrowany jako facet…
Z drugiej strony ciekawe, jak to możliwe, że w szkolnych papierach
jest Felą. Będę musiał się go spytać, jak tylko wstanie.
Usłyszałem
ziewnięcie i obróciłem się w stronę łóżka; Feliks wygrzebywał
się właśnie spod koców, zasłaniając sobie usta dłonią i
ziewając szeroko.
-Dzień
dobry - powiedział zaspanym głosem.
-Dobry
- mruknąłem w odpowiedzi.
-Co
tak się miotasz jak szatan po pokoju? - zapytał chłopak. - Spać
nie można!
Koc
spadł mu z głowy, odsłaniając prawie całkowicie wygoloną
czaszkę. Feliks rzucił szybkie spojrzenie w moją stronę, po czym z powrotem się zakrył; mogłem zauważyć, jak pobladł.
Westchnąłem.
-Feliks?
-Czego?
-Jesteś
piękny, wiesz?
Popatrzył
na mnie, zaskoczony, i zarumienił się.
-D-dzięki…
- mruknął. - Ale mówisz tak tylko dlatego, bym się lepiej poczuł,
prawda?
-Nie
- zaprzeczyłem szybko. - Ty… no, jesteś piękny. I nie potrzebujesz
długich włosów, by być ideałem, wiesz? - usiadłem obok niego na
łóżku i delikatnie ściągnąłem z niego koc. Feliks nie opierał
się; wpatrywał się tylko swoimi wielkimi oczami we mnie, jakby
chcąc wybadać, czy naprawdę myślę to, co powiedziałem.
Otaksowałem go wzrokiem.
To
prawda, brakowało mi jego jasnych, słodko pachnących włosów, ale
nie sprawiało to, by Feliks wyglądał gorzej; jedyną różnicą,
którą mogłem zauważyć, było to, jak jego rysy twarz stały się
bardziej wyraziste, męskie. Teraz, nawet gdyby się mocno umalował,
nie mógłby uchodzić za dziewczynę. Ale i tak był piękny; te
oczy, jasnozielone, z wesołymi iskierkami; rzęsy, długie i
smoliście czarne, jakie chciałaby mieć niejedna dziewczyna.
-Jesteś
piękny - powtórzyłem cicho i pocałowałem go w czoło. Feliks
prychnął.
-Co,
myślisz, że takie buzi w czółko mnie zadowoli? Nie tędy droga,
królewiczu.
-Jak
sobie życzysz, księżniczko - odparłem z uśmiechem i dotknąłem
ustami jego ust.
-Och,
chyba nie powinnam wam przeszkadzać…
Szybko
przerwałem pocałunek i popatrzyłem w sufit, jakby prosząc Boga na
świadka.
-Czemu,
kochana mamo, musisz zawsze przychodzić w najmniej odpowiednim
momencie?!
-Nie
pyskuj - odpowiedziała ze stoickim spokojem. - Przyniosłam perukę.
A, no i macie się stawić na komisariat - wiecie, złożenie zeznań
i tym podobne…
Feliks
zamrugał, zaskoczony.
-Eee…
Że co?!… - powiedział. Moja mama spojrzała na niego
surowo, więc szybko dodał: - ...Proszę pani?
-Ech…
- westchnęła i pokręciła głową. - Dzieciaki…
-Mamo…
- przewróciłem oczami. - Jesteśmy prawie dorośli!
-Ale
dalej zachowujecie się jak dzieci, a ty już na pewno -
zgasiła mnie moja rodzicielka. - Przecież to klasyczny przykład
znęcania się! Wiecie, jest takie angielskie słowo, bullying
-
zaczęła się rozkręcać - i nie ma odpowiednika w języku polskim,
ale najbliższe jest tłumaczenie na właśnie “znęcanie się”,
choć tak właściwie oznacza…
-Mamusiu
kochana, mogłabyś nie spamować etymologią trudnych słów? -
pokręciłem głową, a moja rodzicielka prychnęła lekko.
-Jak
ty się do mnie zwracasz, dziecko?
-Chciałem
tylko, żebyś już przeszła do sedna sprawy, a nie gadała
niepotrzebne rzeczy. Tak trochę mamy tutaj dość napiętą
sytuację…
-Żadnego
szacunku dla języka… - westchnęła, kręcąc głową. - Dobrze,
skoro nie chcecie się uczyć czegoś pożytecznego, to w
telegraficznym skrócie: chodzi mi o to, że jeśli nie wyciągniecie
z tego konsekwencji, to ci chłopacy mogą nie dość, że wam
jeszcze bardziej uprzykrzyć życie, to mogą zacząć to robić
jeszcze z innymi ludźmi. Nie można tego tak po prostu zostawić;
muszą za to zapłacić, zwłaszcza, że zrobili coś niewybaczalnego
dla kobiety - tu mama uśmiechnęła się ciepło do Feliksa, a ten
niepewnie odwzajemnił uśmiech. - W średniowieczu czarownicom
ucinało się włosy na krótko, wiesz? To było największe
upokorzenie dla niewiasty.
-Mamo,
znowu zaczynasz…
-Toris!
Może ciebie nie obchodzą takie ważne rzeczy, ale może tą tu
obecną młodą damę jestem zdolna jeszcze uratować przed
kompletnym…
-Zrozumiałem
- przerwałem jej, zanim zdążyła się rozkręcić.
-To
dobrze. Mózg jeszcze żyje - odpowiedziała ironicznie, po czym
podała perukę Feliksowi.
-Ta
jest najbardziej zbliżona do twojego naturalnego koloru włosów, no
i trochę ją obcięłam, by układała się tak samo, jak normalne
włosy. Przymierz!
Feliksowi
trochę trzęsły się dłonie, ale w końcu - z małą pomocą mojej
matki - udało mu się włożyć poprawnie perukę.
Szczerze?
Gdybym nie wiedział, nigdy bym nie zgadł, że Feliks ma sztuczne
włosy; mama miała dobre oko i idealnie dobrała kolor i stylizację.
-J-jak
wyglądam? - zapytał się mnie Feliks, spoglądając szeroko
otwartymi, nieufnymi oczami, jakby się bał, że wygląda okropnie.
-Jak
zawsze… W sensie, że dobrze - odpowiedziałem, wzruszając
ramionami. - W łazience jest lustro, możesz iść i się przejrzeć,
jak chcesz.
-Dzięki
- uśmiechnął się blondyn. - Gdzie…?
-Pierwsze
drzwi na lewo na korytarzu - odparłem szybko.
Chłopak
wstał i wyszedł z pokoju; zostałem sam z mamą. Uśmiechnąłem
się do niej.
-Dzięki,
mamo. Jesteś najlepsza.
-No
wiem - odpowiedziała z wielkim uśmiechem, jednak szybko zszedł jej
on z twarzy.
-Toris
- zaczęła.
-Słucham.
-Opiekuj
się Felą - popatrzyła mi prosto w oczy. - Jest delikatna; nie
możesz nigdy, przenigdy pozwolić, żeby coś jej się stało,
rozumiesz? A twoje zachowanie nie wskazuje na to, byś na razie był
na tyle odpowiedzialny, byś ją mógł dobrze chronić. Chodzi mi o
to… - wskazała kciukiem drzwi, którymi wyszedł Feliks - że
gdybyśmy z ojcem nie dowiedzieli się o tym, co się jej stało,
zostawiłbyś to tak, prawda?
-No…
tak - przytaknąłem. - Ale dzięki twojemu wykładowi już wiem, że
trzeba by to było zgłosić na policję. Tylko wiesz… - podrapałem
się w głowę, szukając odpowiednich słów, by wyrazić to, co
czuję. - Chodzi mi o to, że dla mnie to jest jakaś przesada; teraz
już nie ma żartów, będzie postępowanie w sądzie i tak dalej…
-I
właśnie o to chodzi - westchnęła moja mama. - Jest taki ładny
cytat… “Musisz być odpowiedzialny za to, co oswoiłeś”.
-To
z “Małego księcia”, prawda?
-Tak!
No, widać, że czegoś jednak się nauczyłeś! - mama zmierzwiła
moje włosy tak samo, jak miała to w zwyczaju, gdy jeszcze byłem
młodszy. - Chyba sam najlepiej wiesz, co to oznacza, prawda?
Pomyślałem
o Feliksie; o wszystkim, co mu się przytrafiało - o naszym
pierwszym spotkaniu, nieufności z mojej strony; o wycieczce, kiedy
mnie pocałował, kiedy płakał, i o tym, kiedy mu zaufałem. O
świętach, naszych wspólnych świętach i sylwestrze.
Zrozumiałem.
-Tak,
mamo.
***
Komisariat
policji nie
jest najlepszym
miejscem, by wybrać się na randkę.
Czułem
się się strasznie zagubiony w tym wszystkim - w hałasie, w
rozmowach ludzi w mundurach, a Feliks kurczowo wbijający dłonie w
moją kurtkę nie pomagał. Mój ojciec także; cały czas uśmiechał
się i mrugał do mnie znacząco, tak że czułem, jak się
rumienię, co w obecnej sytuacji było co najmniej nie na miejscu.
Czekaliśmy
jeszcze parę minut, aż w końcu ktoś się nami zajął; podszedł
do nas facet w średnim wieku, z długimi, spiętymi w koński ogon
jasnymi włosami. Wyglądał na nieco znudzonego.
-Dzień
dobry - przywitał się. - Wy w sprawie tej sprawie o alimenty? Jak
tak, to proszę do…
-Nie,
nie! - zaprzeczyłem szybko. - Em… pobicie?
-Aaa,
ta sprawa! - pokręcił głową facet. - Jak tak, to musimy was
przesłuchać osobno… Ja może porozmawiam z tobą, młody
człowieku, a z tą panną tutaj mój kolega…
-Cześć,
German! - podszedł do nas drugi facet w mundurze; był dobrze
zbudowany, z ciemnymi, kręconymi włosami i mówił strasznie
głośno. - Jak tam zdrówko? Może wyskoczymy gdzieś, hę?
-Roman
- warknął blondyn - po pierwsze, jesteśmy na służbie, a po
drugie mamy tu sprawę, trzeba przesłuchać tę panią…
-O,
witam piękną pannę! - facet nazwany Romanem uśmiechnął się do
Feliksa, który zarumienił się faktycznie jak dziewczyna.
-D-dziękuję…
- odpowiedział Feliks. Miałem ochotę powiedzieć temu Romanowi, co
o nim myślę, ale zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, mój ojciec
położył mi dłoń na ramieniu.
-Cóż,
chyba nie jestem wam już potrzebny. Poczekam na zewnątrz, dobrze?
-Lepiej,
żebym i z panem porozmawiał - odpowiedział szybko mężczyzna
nazwany Germanem - wie pan, chodzi o to, by sprawdzić ważność
zeznań… Nie zajmie to długo.
-Dobrze
- zgodził się tata. - Poczekam na was tutaj. Mam nadzieję, że ich
nie wymęczycie za bardzo - uśmiechnął się do Romana.
-Nic
się nie bój! - Roman przeszedł z moim ojcem na “ty”, ale tata
chyba nie miał nic przeciwko temu.
-Dobrze…
Roman, zaprowadź pannę do gabinetu. I nie próbuj nic, tak jak
ostatnim razem, bo na prawdę będę musiał potraktować poważnie
to oskarżenie o molestowanie…
-Ej,
to było dawno! - zaprotestował Roman. - I nic jej nawet nie
zdążyłem zrobić!
-Tak,
tak - przewrócił oczami German. - W każdym razie zapraszam na
przesłuchanie.
***
Usiedliśmy
- ja po jednej stronie biurka, German po drugiej. Czułem się bardzo
dziwnie, siedząc w takim miejscu na komisariacie; wyobrażałem
sobie co prawda takie miejsce już wcześniej, ale nawet nie
podejrzewałem, że będę musiał siedzieć w takim miejscu, gdy
czegoś nie
przeskrobałem.
Musiałem wyglądać bardzo niepewnie, bo German uśmiechnął się
lekko i powiedział:
-Nie
spinaj się tak, młody człowieku. Nie musisz się bać; to tylko
rutyna. Musisz potwierdzić parę informacji i twoja dziewczyna
będzie bezpieczna, dobrze?
-Mhm
- potwierdziłem mruknięciem; bałem się, że gdybym coś
odpowiedział słowami, mój głos byłby żałośnie słaby.
-Więc
tak… - German zerknął na stos kartek, leżący przed nim. - W
dniu dziewiątego stycznia tego roku Feliks Łukasiewicz został
zaatakowany przez chłopców uczących się w tym samym liceum co on;
nazywali się oni Gilbert Beilschmidt i Iwan Braginsky. Czy tak?
-Tak
- odpowiedziałem. - Zaraz, co?!
Blondyn
lekko uśmiechnął się z politowaniem, słysząc strach w moim
głosie.
-Dobrze
słyszałeś. Powiedziałem “Feliks”, a nie “Fela”; w aktach
nie figuruje żadna Fela ani Feliksa Łukasiewicz, za to jest Feliks.
Myślę, że to nie przypadek, i chyba mam rację, nieprawdaż?
Popatrzyłem
na niego, spanikowany. Jednak nie wydawało mi się, by German był w
jakikolwiek sposób złośliwy ani coś w ten deseń, wręcz
przeciwnie - w jego wzroku było coś jakby współczucie.
Chyba
mogę mu powiedzieć prawdę,
uznałem. Wydawał się godny zaufania.
-Zgadza
się - powiedziałem powoli. - To facet, nie dziewczyna.
-Mogę
się dowiedzieć, dlaczego wszyscy traktują go jak dziewczynę i
dlaczego sam
przedstawia
się jako dziewczyna? - zapytał blondyn. Nie zrobił tego nachalnie;
zdawało mi się, że jest jedynie zaciekawiony i nie ma zamiaru
wykorzystać tej wiedzy przeciwko nam.
-To…
długa historia - przyznałem. - W wielkim skrócie: zakochał się w
facecie, a ten nie zwróciłby na niego uwagi, gdyby Feliks nie
zaczął udawać dziewczyny. No i teraz jesteśmy w dość dziwnej
sytuacji, kiedy właściwie nie musi on tego robić, ale wszyscy
myślą, że jest dziewczyną… No i jakoś tak wyszło - rozłożyłem
ręce.
-Ach…
- German pokiwał głową. - Rozumiem. Ech, niestety często myślimy,
że powinniśmy się sami zmienić dla tej jedynej osoby, by zdobyć
jej zaufanie, a na końcu nie osiągamy niczego; tylko tracimy samych
siebie.
Potaknąłem
nieśmiało. German tylko machnął ręką i uśmiechnął się.
-No,
w sumie to już chyba skończyliśmy, - powiedział - tylko podpisz
się tutaj i uznam sprawę za zamkniętą. Ci chłopacy, którzy
dopuścili się tej napaści, będą mieli nauczkę na przyszłość;
przy odrobinie szczęścia uda nam się oduczyć ich tego zachowania.
Podpisałem
podsuniętą przez Germana kartkę i uśmiechnąłem się lekko do
niego.
Był
w sumie całkiem miłym facetem.
-Dziękuję
za pomoc - powiedziałem, podając mu kartkę. Machnął tylko ręką.
-To
moja praca, bądź co bądź. No, idź już, i proszę zawołaj tu
swojego ojca z łaski swojej. Im więcej osób się tu podpisze, tym
lepiej.
Wyszedłem
z pokoju przesłuchań i od razu podszedłem do mojego ojca
siedzącego na krześle w poczekalni, który wpatrywał się we mnie
pytającym wzrokiem. Odpowiedziałem na jego milczące pytanie:
-Dostaną
za swoje. A, i jeszcze ten facet, German, prosi cię na chwilę do
pokoju; chodzi o jakiś podpis czy coś…
-No
i prawidłowo - uśmiechnął się szeroko tata, wstając z krzesła.
Poklepał mnie po ramieniu. - Zawsze należy bronić swojej kobiety.
Do ostatniej kropli krwi!
-Jasne
- odparłem i usiadłem ciężko na plastikowym krześle. Odetchnąłem
z ulgą; wszystko zmierzało ku najlepszemu końcowi - Gilbert i Iwan
dostaną za swoje, a my z Feliksem będziemy mieli wreszcie spokój.
Ciekawe,
jak mu idzie przesłuchanie,
pomyślałem.
Pozostawało
mi tylko czekać.
Ale,
na moje nieszczęście, niedługo.
Mój
tata wyszedł z pokoju przesłuchań i skierował się w moim
kierunku. Od razu poczułem, że coś jest nie tak; już się nie
uśmiechał.
-Em,
tato? - zapytałem niepewnie. - Coś… się stało?
Nie
odpowiedział, tylko chwycił mnie za ramię i pociągnął za sobą
do wyjścia. Zabolało.
-Aua,
tato, przestań! - prawie krzyknąłem, a parę osób obróciło się
za nami. Ojciec, ignorując wszystko, dalej ciągnął mnie do
wyjścia. - O co ci chodzi?!
-Wracamy.
-C-co?
- głos mi się trząsł. - Ale… Fela!
-Nie
wspominaj mi o nim.
Moje
serce zamarło.
Ojciec
wiedział.
-Zaraz…
muszę jeszcze…
-NIC
nie musisz! - wrzasnął. - Nie ŻYCZĘ sobie, byś… byś spotykał
się
z
kimś takim.
Wracamy!
-Nie!
- zaprotestowałem, bezskutecznie usiłując się wyrwać z uścisku.
- Nawet jeśli mi zabronicie, mam zamiar być z Feliksem!
Ojciec
zaśmiał się szyderczo.
-Nie
sądzę.
-Czemu?
-Wracamy,
Toris. Na Litwę. I gwarantuję ci, że tam nie będzie takich
dziwadeł jak w tym popierdolonym kraju.
Świat się zawalił.
____
Dobry den! Przepraszam z całego serca za opóźnienia w pisaniu, ale mam jakieś problemy z Internetem, a jeszcze na dokładkę zaczęłam brać leki antydepresyjne, więc cały czas jestem zmęczona... Ale nie bójcie się, mam zamiar z całych sił starać się pisać następne części na czas! I jeszcze raz dziękuję za komentarze; wiem, że się powtarzam, ale serio pomaga mi świadomość, że ktoś to jednak czyta xD Wszystkiego dobrego!
Bez kitu, jeszcze jakąś niecałą godzinę temu zastanawiałam się kiedy nowy rozdział. XD Oczywiście świetny jak zwykle ^^
OdpowiedzUsuńCi policjanci mnie rozwalili ;)
OdpowiedzUsuńale... ŻE COOOO??!! Jaki powrót?! Jaka Litwa?! Nie, ja się nie zgadzam na taki koniec!! Ah, co za nietolerancyjni ludzie!!
Ale nawet jak tam pojadą to Toris będzie dorosły w papierach i wróci do Feliksa... na pewno. Prawda??
zostało mi tylko czekać na ciąg dalszy tej historii ^^