wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział XIII

   Nie mogłem złapać tchu. Stałem jak sparaliżowany, wpatrując się w Feliksa, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Czułem się strasznie, nie mogąc nic zrobić; Feliks po prostu płakał, patrząc się na mnie, a ja stałem jak idiota.
   To było okropne. Jak ktokolwiek mógł zrobić coś takiego?!
   -Feliks… - wyrzuciłem w końcu z siebie. - Idź na górę… Ja zrobię herbaty. Dobrze?
   Chłopak spuścił wzrok. Pokiwał głową, po czym wolno ruszył na piętro.
   Postawiłem wodę na herbatę i szybko ustawiłem na tacy zastawę; zauważyłem, że ręce mi się trzęsą.
   Byłem pewny jednego; musiałem jakoś pocieszyć Feliksa. Ostatnio zbyt dużo razy widziałem, jak płacze.
   A przecież na to nie zasłużył, wręcz przeciwnie - ze wszystkich osób, które znałem, tylko on nie zasługiwał na takie potraktowanie. No dobra, to było trochę za mocne - to nie tak, że wszyscy poza Feliksem byli dupkami, ale…
   Był szczery. Piękny. Silny psychicznie i fizycznie. A mimo to rodzice go olewali, sam wkopał się w związek, który go niszczył, a dodatkowo jeszcze to. Ale nie prosił nikogo o pomoc. Nigdy.
   Było mi go naprawdę żal.
   Zabrałem herbatę i poszedłem do mojego pokoju. Od razu zauważyłem, że Feliks owinął się w moją kołdrę, zasłaniając się przed moim wzrokiem. Wydawało mi się, jakby specjalnie skulił się tak, by zajmować jak najmniej miejsca; z jakiegoś powodu sprawiło to, że poczułem się jeszcze gorzej.
   -Feliks… Przyniosłem herbatę.
   Nie zareagował. Westchnąłem; odstawiłem tacę na biurko i usiadłem na łóżku. Wyciągnąłem rękę i położyłem na kołdrze, pod którą znajdował się chłopak. Pogłaskałem go delikatnie.
   -Nie musisz wychodzić, jak nie chcesz - powiedziałem, - ale mi się tam nie uduś, dobrze?
Usłyszałem krótki, stłumiony śmiech spod kołdry; zaraz po tym Feliks odgrzebał swoją twarz spod koców.
   -Żyję… jeszcze - zakomunikował z lekkim uśmiechem na twarzy, ale jego dalej były ciemne - dalej był smutny. To była jego jedna z najgorszych i zarazem najlepszych cech - znakomicie ukrywał swój smutek przed wszystkimi. Idealnie udawał, że się szybko zbiera do kupy, co było kłamstwem. Feliks potrzebował czasu, żeby odreagować, ale grał osobę dużo silniejszą od siebie, tak, jakby nie chciał pocieszenia. A przecież było wprost odwrotnie; gdybym znał go gorzej, na pewno dałbym się nabrać, ale widziałem już zbyt dużo razy, jak się rozklejał.
   -Feliks... - mruknąłem i pocałowałem go w czoło. - Będzie dobrze.
   Uśmiech zniknął mu z twarzy i odwrócił wzrok. Myślałem, że znowu się rozpłacze, ale wydawał się bardziej zrezygnowany, jakby nic go już nie obchodziło.
   -Będzie dobrze? - powiedział jakby do siebie. - Nie sądzę.
   -Ech, czemu? - zapytałem najbardziej ciepły głosem, na jaki było mnie stać. Pogładziłem go delikatnie po policzku.
   -To było cholernie nieprzyjemne, wiesz? - mówił cicho chłopak. - Złapali mnie, jak tylko wyszedłem ze szkoły. Złapali mnie za włosy i wciągnęli do tego pomieszczenia dla sprzątaczek… Wiesz, to, które jest zawsze zamknięte… Ale oni zdobyli jakoś klucze…
   -Oni? - zapytałem. Feliks spojrzał na mnie pustym wzrokiem. - Uch, j-jeśli mogę zapytać…
   Jedną ręką głaskałem chłopaka po twarzy, a drugą zaciskałem i rozluźniałem nerwowo. To było naprawdę dziwne, tak słuchać, jak Feliks opowiada, ale uznałem, że musi to z siebie wyrzucić. Nawet jeżeli mnie bolało to niemal tak samo jak jego.
   -To był Gilbert i Iwan… - opowiadał dalej Feliks. Zamknął oczy. - Ten chłopak z naszej klasy. Wysoki taki, Rosjanin.
   -Mhm.
   -Ten Iwan złapał mnie od tłu za ręce i nie mogłem się ruszać. Gilbert powiedział mi, że jestem… jestem, cytuję, “pierdolonym pedałem”. No a potem mnie walnął…
   -Co?! Pobił cię? - wyrwało mi się. Feliks spojrzał na mnie morderczym wzrokiem, uspokoił mnie od razu.
   - Nie… Tylko trochę mnie poharatał. Nie takie rzeczy się zdarzały, wiesz… - uśmiechnął się smutno. - Potem znowu chwycił mnie za włosy i wziął się za obcinanie, ale chyba nie mógł się powstrzymać i część po prostu wyrwał. To bolało najbardziej… wiesz?
   Nie mogłem złapać oddechu.
   Feliks… Ile bym dał, by być na twoim miejscu… ŻEBYŚ NIE CIERPIAŁ.
   -Potem dali mi już spokój. Wywalili mnie na dwór, wszędzie było pełno ludzi i gapili się na mnie… - głos mu się załamał. - Śmiali się ze mnie.
   Łzy zebrały się w jego oczach i spłynęły po policzkach. Miałem ochotę coś walnąć, tak byłem wściekły na Gilberta i tego drugiego… Iwana.
   -Nie przejmuj się nimi - powiedziałem. Feliks popatrzył na mnie z politowaniem.
   -Łatwo ci mówić.
   -Serio mówię. I nie płacz - mruknąłem i starłem z jego twarzy łzy. - Włosy prędzej czy później odrosną, a ci ludzie, którzy spróbują nas wyśmiewać to idioci niewarci uwagi, rozumiesz? - pokręciłem głową. - Sam wiesz, że są jeszcze normalni ludzie - Francis, Arthur, Kiku… Wszyscy mieli gdzieś, że jesteś facetem! Lubili cię za to, kim jesteś, a nie za płeć czy inną pierdołę!
   -To twoi znajomi - warknął Feliks. - Ja trzymam… Trzymałem się z innymi osobami - poprawił się szybko. - Oni nie są aż tak świetni, tolerancyjni i tak dalej.
   -To po co się z nimi trzymałeś? - zapytałem, nieco zdziwiony.
   -Bo trzymał się z nimi Gilbert - odpowiedział automatycznie.
   Czyli nie ma nawet żadnych znajomych poza zespołem i mną…
   Po raz kolejny uderzyło mnie to, jak bardzo Feliks był samotny. Całkiem odtrącony przez wszystkich, którzy powinni go wspierać: rodziców, kolegów.
   Byłem jedynym, który mógł go wysłuchać; jedynym, który chciał mu pomagać.
   Czy to na pewno miłość sprawiała, że tak lubił ze mną przebywać - że był tak miły? Może po prostu chciał mnie utrzymać się przy mnie najdłużej, jak to możliwe, żeby…
   Bzdura.
   Nie, on by tak nie potrafił, chociaż… Przecież dokładnie to samo robił przez poprzedni rok z Gilbertem - wykorzystywał go. Wydawało mi się, że go rozszyfrowałem, ale co, jeśli pod tą maską kryła się kolejna?
   -Feliks… - zacząłem.
   -Tak?
   -Kochasz mnie?
   Wydawał się zaskoczony moim pytaniem; zamrugał parę razy.
   -Oczywiście. Czemu pytasz?
   -Ee… - zaciąłem się. Co ja niby miałem mu odpowiedzieć? - Tak po prostu, wiesz…
   -Przestań kłamać - mruknął, przewracając oczami. - Jesteś zbyt przewidywalny. Można w tobie czytać jak w książce.
   -Czyli…
   -Czyli gdybym był idiotą i próbował tobą manipulować, to nie pokazałbym ci, że jestem facetem i byłoby dużo prościej. Koniec, kropka.
   Popatrzył na mnie jak na debila, a ja z nieukrywanym uznaniem pokiwałem głową.
   -Rozszyfrowałeś mnie kompletnie… Łał - uśmiechnąłem się. - Możesz zostać detektywem czy coś…
   -To akurat nie było trudne - Feliks odwzajemnił mój uśmiech. - Mówiłeś do siebie.
   -C-co?! - zarumieniłem się.
   -Nie martw się, cicho gadałeś.
   -Ech, to jest zawstydzające… - czułem, jak moje policzki płoną. Feliks ścisnął moją dłoń.
   -Toris… co masz zamiar z tym zrobić?
   -Z czym?
   -Ze wszystkim - znów uciekł wzrokiem. - Nie mogę przecież w takim stanie pójść gdziekolwiek, a już na pewno do szkoły, a ty będziesz miał problemy, bo jesteś ze mną…
   -Mną się nie przejmuj - przerwałem mu szybko. - Poradzę sobie, w poprzedniej szkole też mnie nie bardzo lubili, a jakoś przeżyłem.
   -Jeśli tak mówisz…
   Zamknął oczy.
   -Jestem zmęczony…
   -Przecież jest jeszcze wcześnie!
   -Po prostu muszę się przespać, okej? - Przewrócił się na drugi bok i znów zakrył się kocem. Już miałem wstać, gdy chwycił mnie za rękę.
   -Toris?
   -Tak?
   -Zostaniesz przy mnie… tak trochę, aż zasnę…
   -Uch, dobrze.
   Położyłem się koło niego; na szczęście było dość miejsca, byśmy się oboje zmieścili. Objąłem go i przyciągnąłem do siebie.
   -Dobranoc, księżniczko - mruknąłem. Feliks wydał z siebie jakiś nieokreślony dźwięk, a potem wtulił się we mnie.
   W takiej pozycji zasnęliśmy oboje i odcięliśmy się od tego porąbanego świata.



***



   -Obudzić ich? Nie obudzić?
   -Cicho, tak ich na pewno obudzisz… Daj im spać, tak słodko wyglądają razem…
   Otworzyłem oczy i zobaczyłem nad sobą twarze moich rodziców.
   O cholera…
   -Cześć, mamo… Cześć, tato - przywitałem się, ziewając. - Moglibyście w przyszłości nie patrzyć się na mnie, jak śpię?
   -Więc znalazłeś sobie dziewczynę, z którą możesz sobie spać… - pokręcił głową ojciec z uśmiechem. - No cóż, dorosłeś. Wreszcie.
   -To tylko… Fela… - zarumieniłem się. I zaraz wstałem z łóżka i, delikatnie rzecz ujmując, wypchnąłem moich rodziców z pokoju.
   -CO ty robisz? - zapytała ze stoickim spokojem moja mama.
   -Widzicie, jest sprawa - zacząłem. - Fela miała… zgrzyty… z jednym uczniem, no i …
   -No i co? - warknął mój tata.
   -Mamo, masz jeszcze peruki? Te teatralne, z czasu, gdy grałaś w tamtym teatrze? - zwróciłem się do mojej rodzicielki. Moja matka pracowała w teatrze i swego czasu miała naprawdę mnóstwo peruk; może znalazłaby się jakaś, która mogłaby zastąpić włosy Feliksa chociaż na jakiś czas.
   -Mam.. Ale po co ci one? Co ma z tym wspólnego Fela? - zapytała mama.
   -Bo widzicie… Obcięli jej włosy. Tak całkowicie, do skóry.
   Moja mama stanęła jak wryta; ojciec też wydawał się zaskoczony. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo, a ja czułem, że umyka mi coś ważnego.
   Oni coś knują.
   -Ech… To dacie mi tą perukę dla Feli? Chyba miałaś jakąś podobną do jej fryzury, prawda, mamo?
   -Toris… - spojrzała na mnie surowo matka.
   -Tak? - zapytałem, lekko zdenerwowany.
   -Kto jej to zrobił?
   -Dwaj chłopacy z naszej klasy… To chyba nie jest takie ważne, nie?
   -Toris - warknęła mama, aż się zdziwiłem; nigdy nie miała w zwyczaju mówić do mnie takim tonem. - Powiedz mi.
   -O co wam chodzi…? - zapytałem, już serio zdenerwowany. - Gilbert Beilschmidt i Iwan, nie wiem, jak ma na nazwisko…
   -Och… Dzięki - rzuciła szybko moja mama i odmaszerowała do swojej sypialni. Byłem zupełnie zdezorientowany całą sytuacją; spojrzałem na mojego tatę i mruknąłem:
   -Co w nią wstąpiło?
   -Cóż, myślę, że zrobiła to, co trzeba - odpowiedział, kręcąc głową. - Za to ją kocham…
   -”Zrobiła to, co trzeba”, czyli co? - zapytałem się taty.
   -No przecież powinno się tak robić, nie?
   -Ale CO?!
   -Toris, nie udawaj, że nie wiesz! - ojciec przewrócił oczami. - Zadzwoniła na policję, a co miała zrobić?
   Moje serce stanęło.
   …
   Co?

   Już czułem kłopoty. Duże kłopoty.



----
Dziękuję za komentarze - nic bardziej nie motywuje do pracy. Miłego wieczoru!

2 komentarze:

  1. Nareszcie kolejna część!
    Czekanie opłaciło się ♥
    Ciekawe jak dalej potoczy się wątek z Gilbertem i Ivanem. Mam nadzieje, że dostaną to, na co zasługują...
    No nic, weny życzę, i jak zawsze będę czekać z niecierpliwością na kolejną część~

    OdpowiedzUsuń
  2. Toris jest czasem taki nieogarnięty ;) coś czuję, że Feliks się wkurzy xd
    Ale Gilbert i Ivan... wrrrrr... a niech ich zamkną w pierdlu -_-
    szkoda mi Feliksa :(
    ale mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży ;)

    OdpowiedzUsuń