Nie
mogłem złapać tchu. Stałem jak sparaliżowany, wpatrując się w
Feliksa, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Czułem się strasznie,
nie mogąc nic zrobić; Feliks po prostu płakał, patrząc się na
mnie, a ja stałem jak idiota.
To
było okropne. Jak ktokolwiek mógł zrobić coś takiego?!
-Feliks…
- wyrzuciłem w końcu z siebie. - Idź na górę… Ja zrobię
herbaty. Dobrze?
Chłopak
spuścił wzrok. Pokiwał głową, po czym wolno ruszył na piętro.
Postawiłem
wodę na herbatę i szybko ustawiłem na tacy zastawę; zauważyłem,
że ręce mi się trzęsą.
Byłem
pewny jednego; musiałem jakoś pocieszyć Feliksa. Ostatnio zbyt
dużo razy widziałem, jak płacze.
A
przecież na to nie zasłużył, wręcz przeciwnie - ze wszystkich
osób, które znałem, tylko on nie zasługiwał na takie
potraktowanie. No dobra, to było trochę za mocne - to nie tak, że
wszyscy poza Feliksem byli dupkami, ale…
Był
szczery. Piękny. Silny psychicznie i fizycznie. A mimo to rodzice go
olewali, sam wkopał się w związek, który go niszczył, a
dodatkowo jeszcze to.
Ale
nie prosił nikogo o pomoc. Nigdy.
Było
mi go naprawdę żal.
Zabrałem
herbatę i poszedłem do mojego pokoju. Od razu zauważyłem, że
Feliks owinął się w moją kołdrę, zasłaniając się przed moim
wzrokiem. Wydawało mi się, jakby specjalnie skulił się tak, by
zajmować jak najmniej miejsca; z jakiegoś powodu sprawiło to, że
poczułem się jeszcze gorzej.
-Feliks…
Przyniosłem herbatę.
Nie
zareagował. Westchnąłem; odstawiłem tacę na biurko i usiadłem
na łóżku. Wyciągnąłem rękę i położyłem na kołdrze, pod
którą znajdował się chłopak. Pogłaskałem go delikatnie.
-Nie
musisz wychodzić, jak nie chcesz - powiedziałem, - ale mi się tam
nie uduś, dobrze?
Usłyszałem
krótki, stłumiony śmiech spod kołdry; zaraz po tym Feliks
odgrzebał swoją twarz spod koców.
-Żyję…
jeszcze - zakomunikował z lekkim uśmiechem na twarzy, ale jego
dalej były ciemne - dalej był smutny. To była jego jedna z
najgorszych i zarazem najlepszych cech - znakomicie ukrywał swój
smutek przed wszystkimi. Idealnie udawał, że się szybko zbiera do
kupy, co było kłamstwem. Feliks potrzebował czasu, żeby
odreagować, ale grał osobę dużo silniejszą od siebie, tak, jakby
nie chciał pocieszenia. A przecież było wprost odwrotnie; gdybym
znał go gorzej, na pewno dałbym się nabrać, ale widziałem już
zbyt dużo razy, jak się rozklejał.
-Feliks...
- mruknąłem i pocałowałem go w czoło. - Będzie dobrze.
Uśmiech
zniknął mu z twarzy i odwrócił wzrok. Myślałem, że znowu się
rozpłacze, ale wydawał się bardziej zrezygnowany, jakby nic go już
nie obchodziło.
-Będzie
dobrze? - powiedział jakby do siebie. - Nie sądzę.
-Ech,
czemu? - zapytałem najbardziej ciepły głosem, na jaki było mnie
stać. Pogładziłem go delikatnie po policzku.
-To
było cholernie nieprzyjemne, wiesz? - mówił cicho chłopak. -
Złapali mnie, jak tylko wyszedłem ze szkoły. Złapali mnie za
włosy i wciągnęli do tego pomieszczenia dla sprzątaczek… Wiesz,
to, które jest zawsze zamknięte… Ale oni zdobyli jakoś klucze…
-Oni?
- zapytałem. Feliks spojrzał na mnie pustym wzrokiem. - Uch,
j-jeśli mogę zapytać…
Jedną
ręką głaskałem chłopaka po twarzy, a drugą zaciskałem i
rozluźniałem nerwowo. To było naprawdę dziwne, tak słuchać, jak
Feliks opowiada, ale uznałem, że musi to z siebie wyrzucić. Nawet
jeżeli mnie bolało to niemal tak samo jak jego.
-To
był Gilbert i Iwan… - opowiadał dalej Feliks. Zamknął oczy. -
Ten chłopak z naszej klasy. Wysoki taki, Rosjanin.
-Mhm.
-Ten
Iwan złapał mnie od tłu za ręce i nie mogłem się ruszać.
Gilbert powiedział mi, że jestem… jestem, cytuję, “pierdolonym
pedałem”. No a potem mnie walnął…
-Co?!
Pobił cię? - wyrwało mi się. Feliks spojrzał na mnie morderczym
wzrokiem, uspokoił mnie od razu.
-
Nie… Tylko trochę mnie poharatał. Nie takie rzeczy się zdarzały,
wiesz… - uśmiechnął się smutno. - Potem znowu chwycił mnie za
włosy i wziął się za obcinanie, ale chyba nie mógł się
powstrzymać i część po prostu wyrwał. To bolało najbardziej…
wiesz?
Nie
mogłem złapać oddechu.
Feliks…
Ile bym dał, by być na twoim miejscu… ŻEBYŚ NIE CIERPIAŁ.
-Potem
dali mi już spokój. Wywalili mnie na dwór, wszędzie było pełno
ludzi i gapili się na mnie… - głos mu się załamał. - Śmiali
się ze mnie.
Łzy
zebrały się w jego oczach i spłynęły po policzkach. Miałem
ochotę coś walnąć, tak byłem wściekły na Gilberta i tego
drugiego… Iwana.
-Nie
przejmuj się nimi - powiedziałem. Feliks popatrzył na mnie z
politowaniem.
-Łatwo
ci mówić.
-Serio
mówię. I nie płacz - mruknąłem i starłem z jego twarzy łzy. -
Włosy prędzej czy później odrosną, a ci ludzie, którzy spróbują
nas wyśmiewać to idioci niewarci uwagi, rozumiesz? - pokręciłem
głową. - Sam wiesz, że są jeszcze normalni ludzie - Francis,
Arthur, Kiku… Wszyscy mieli gdzieś, że jesteś facetem! Lubili
cię za to, kim jesteś, a nie za płeć czy inną pierdołę!
-To
twoi
znajomi
- warknął Feliks. - Ja trzymam… Trzymałem
się
z innymi osobami - poprawił się szybko. - Oni nie są aż tak
świetni, tolerancyjni i tak dalej.
-To
po co się z nimi trzymałeś? - zapytałem, nieco zdziwiony.
-Bo
trzymał się z nimi Gilbert - odpowiedział automatycznie.
Czyli
nie ma nawet żadnych znajomych poza zespołem i mną…
Po
raz kolejny uderzyło mnie to, jak bardzo Feliks był samotny.
Całkiem odtrącony przez wszystkich, którzy powinni go wspierać:
rodziców, kolegów.
Byłem
jedynym, który mógł go wysłuchać; jedynym, który chciał mu
pomagać.
Czy
to na pewno miłość sprawiała, że tak lubił ze mną przebywać -
że był tak miły? Może po prostu chciał mnie utrzymać się przy
mnie najdłużej, jak to możliwe, żeby…
Bzdura.
Nie,
on by tak nie potrafił, chociaż… Przecież dokładnie to samo
robił przez poprzedni rok z Gilbertem - wykorzystywał go. Wydawało
mi się, że go rozszyfrowałem, ale co, jeśli pod tą maską kryła
się kolejna?
-Feliks…
- zacząłem.
-Tak?
-Kochasz
mnie?
Wydawał
się zaskoczony moim pytaniem; zamrugał parę razy.
-Oczywiście.
Czemu pytasz?
-Ee…
- zaciąłem się. Co ja niby miałem mu odpowiedzieć? - Tak po
prostu, wiesz…
-Przestań
kłamać - mruknął, przewracając oczami. - Jesteś zbyt
przewidywalny. Można w tobie czytać jak w książce.
-Czyli…
-Czyli
gdybym był idiotą i próbował tobą manipulować, to nie
pokazałbym ci, że jestem facetem i byłoby dużo prościej. Koniec,
kropka.
Popatrzył
na mnie jak na debila, a ja z nieukrywanym uznaniem pokiwałem głową.
-Rozszyfrowałeś
mnie kompletnie… Łał - uśmiechnąłem się. - Możesz zostać
detektywem czy coś…
-To
akurat nie było trudne - Feliks odwzajemnił mój uśmiech. -
Mówiłeś do siebie.
-C-co?!
- zarumieniłem się.
-Nie
martw się, cicho gadałeś.
-Ech,
to jest zawstydzające… - czułem, jak moje policzki płoną.
Feliks ścisnął moją dłoń.
-Toris…
co masz zamiar z tym zrobić?
-Z
czym?
-Ze
wszystkim - znów uciekł wzrokiem. - Nie mogę przecież w takim
stanie pójść gdziekolwiek, a już na pewno do szkoły, a ty
będziesz miał problemy, bo jesteś ze mną…
-Mną
się nie przejmuj - przerwałem mu szybko. - Poradzę sobie, w
poprzedniej szkole też mnie nie bardzo lubili, a jakoś przeżyłem.
-Jeśli
tak mówisz…
Zamknął
oczy.
-Jestem
zmęczony…
-Przecież
jest jeszcze wcześnie!
-Po
prostu muszę się przespać, okej? - Przewrócił się na drugi bok
i znów zakrył się kocem. Już miałem wstać, gdy chwycił mnie za
rękę.
-Toris?
-Tak?
-Zostaniesz
przy mnie… tak trochę, aż zasnę…
-Uch,
dobrze.
Położyłem
się koło niego; na szczęście było dość miejsca, byśmy się
oboje zmieścili. Objąłem go i przyciągnąłem do siebie.
-Dobranoc,
księżniczko - mruknąłem. Feliks wydał z siebie jakiś
nieokreślony dźwięk, a potem wtulił się we mnie.
W
takiej pozycji zasnęliśmy oboje i odcięliśmy się od tego
porąbanego świata.
***
-Obudzić
ich? Nie obudzić?
-Cicho, tak ich na pewno obudzisz… Daj im spać, tak słodko wyglądają razem…
Otworzyłem
oczy i zobaczyłem nad sobą twarze moich rodziców.
O
cholera…
-Cześć,
mamo… Cześć, tato - przywitałem się, ziewając. - Moglibyście
w przyszłości nie patrzyć się na mnie, jak śpię?
-Więc
znalazłeś sobie dziewczynę, z którą możesz sobie spać… -
pokręcił głową ojciec z uśmiechem. - No cóż, dorosłeś.
Wreszcie.
-To
tylko… Fela… - zarumieniłem się. I zaraz wstałem z łóżka i,
delikatnie rzecz ujmując, wypchnąłem moich rodziców z pokoju.
-CO
ty robisz? - zapytała ze stoickim spokojem moja mama.
-Widzicie,
jest sprawa - zacząłem. - Fela miała… zgrzyty… z jednym
uczniem, no i …
-No
i co? - warknął mój tata.
-Mamo,
masz jeszcze peruki? Te teatralne, z czasu, gdy grałaś w tamtym
teatrze? - zwróciłem się do mojej rodzicielki. Moja matka
pracowała w teatrze i swego czasu miała naprawdę mnóstwo peruk;
może znalazłaby się jakaś, która mogłaby zastąpić włosy
Feliksa chociaż na jakiś czas.
-Mam..
Ale po co ci one? Co ma z tym wspólnego Fela? - zapytała mama.
-Bo
widzicie… Obcięli jej włosy. Tak całkowicie, do skóry.
Moja
mama stanęła jak wryta; ojciec też wydawał się zaskoczony.
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo, a ja czułem, że umyka mi coś
ważnego.
Oni
coś knują.
-Ech…
To dacie mi tą perukę dla Feli? Chyba miałaś jakąś podobną do
jej fryzury, prawda, mamo?
-Toris…
- spojrzała na mnie surowo matka.
-Tak?
- zapytałem, lekko zdenerwowany.
-Kto
jej to zrobił?
-Dwaj
chłopacy z naszej klasy… To chyba nie jest takie ważne, nie?
-Toris
-
warknęła mama, aż się zdziwiłem; nigdy nie miała w zwyczaju
mówić do mnie takim tonem. - Powiedz mi.
-O
co wam chodzi…? - zapytałem, już serio zdenerwowany. - Gilbert
Beilschmidt i Iwan, nie wiem, jak ma na nazwisko…
-Och…
Dzięki - rzuciła szybko moja mama i odmaszerowała do swojej
sypialni. Byłem zupełnie zdezorientowany całą sytuacją;
spojrzałem na mojego tatę i mruknąłem:
-Co
w nią wstąpiło?
-Cóż,
myślę, że zrobiła to, co trzeba - odpowiedział, kręcąc głową.
- Za to ją kocham…
-”Zrobiła
to, co trzeba”, czyli co? - zapytałem się taty.
-No
przecież powinno się tak robić, nie?
-Ale
CO?!
-Toris,
nie udawaj, że nie wiesz! - ojciec przewrócił oczami. - Zadzwoniła
na policję, a co miała zrobić?
Moje
serce stanęło.
…
Co?
Już czułem kłopoty. Duże kłopoty.
----
Dziękuję za komentarze - nic bardziej nie motywuje do pracy. Miłego wieczoru!
Nareszcie kolejna część!
OdpowiedzUsuńCzekanie opłaciło się ♥
Ciekawe jak dalej potoczy się wątek z Gilbertem i Ivanem. Mam nadzieje, że dostaną to, na co zasługują...
No nic, weny życzę, i jak zawsze będę czekać z niecierpliwością na kolejną część~
Toris jest czasem taki nieogarnięty ;) coś czuję, że Feliks się wkurzy xd
OdpowiedzUsuńAle Gilbert i Ivan... wrrrrr... a niech ich zamkną w pierdlu -_-
szkoda mi Feliksa :(
ale mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży ;)