poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział VII

   Nie umiałem oddychać. Nie umiałem nic zrobić; stałem tylko w drzwiach, patrząc się tępo, jak kropelki wody osadzają się na szybie i powoli spływają w dół.
   Twarz Feliksa, była biała, idealnie biała - kontrastowała z krwistoczerwoną wodą…
   Wyglądało to upiornie.
   W końcu zmusiłem się do podejścia do wanny. zdawało mi się, że upłynęły wieki, zanim stanąłem tuż przy Feliksie.
   Krople wody osadziły mu się na rzęsach; wyglądało to pięknie, jakby był rzeźbą, a nie żywym człowiekiem…
   Hm, czy “żywy” to tutaj właściwe określenie?
   -Właśnie! - powiedziałem na głos.
   Może nie wszystko jeszcze stracone! Przecież człowiek tak szybko się nie wykrwawia!
   MOGĘ go uratować!
   Nie czekając ani chwili pochyliłem się nad Feliksem; musiałem go wyjąć z wanny najszybciej, jak się da, ale nie sięgałem na tyle, by całego go objąć. Wychyliłem się jeszcze trochę…
   Poślizgnąłem się na posadzce i wpadłem głową do wody.
   Zaraz… Nie, nie poślizgnąłem się! Ktoś mnie pociągnął.
   Gdy wynurzyłem głowę z wody, napotkałem wielki uśmiech Feliksa.
   -Hehe, nabrałem cię, co? - zaśmiał się.
   -To NIE było śmieszne - warknąłem. Całe moje ciało znajdowało się w wodzie; leżałem na Feliksie…
   O cholera.
   Przecież on był nagi.
   Czym prędzej zacząłem gramolić się z wanny, ale Feliks złapał mnie za koszulkę i przyciągnął do siebie.
   -Heej, dokąd to? - zapytał się uwodzicielskim głosem, mrużąc oczy. Przyciągnął mnie bliżej.
   Czułem, że się czerwienię, i to nie tylko z powodu gorącej wody.
   -E-ej, Feliks, to nie jest śmieszne! - zaprotestowałem.
   -Nie ma być śmieszne - Feliks pociągnął mnie do siebie jeszcze mocniej; to już było bardzo dziwne. Mój zdrowy rozsądek kazał natychmiast mi się stąd wynieść, ale jakaś część mnie trzymała mnie dalej w bezruchu.
   -Bo wiesz… - Feliks zbliżył się jeszcze bardziej; mogłem policzyć krople wody na jego rzęsach - w sumie to cię totalnie lubię.
   Gwałtownie pociągnął mnie za koszulkę i poleciałem do przodu.
   I naprawdę nie wiem, jak moje usta mogły znaleźć się na jego.
   Blondyn objął mnie rękami.
   Nie!, wrzeszczał mój rozum.
   Tak!, krzyczało serce.
   -Co się tu do cholery dzieje?! - wrzeszczał Arthur, stojąc na progu łazienki.



***



   Cisza, jaka potem zaległa, była tak bardzo krępująca, że miałem ochotę wyskoczyć przez okno. I może naprawdę bym to zrobił, gdyby najpierw nie odezwał się Feliks.
   -Nic nie widziałeś, okej?
   Arthur był bliski wybuchu:
   -Cholera jasna! - wrzasnął. - Jak niby nic nie widziałem?!
   -E-ej, spokojnie - spróbowałem załagodzić sytuację. Arthur rzucił mi spojrzenie spode łba, ale posłusznie ściszył głos.
   -Podsumowujmy fakty - zaczął. - Po pierwsze, Fela to Feliks.
   -Zgadza się - rzucił od niechcenia blondyn, wpatrując się w swoje paznokcie zupełnie bez żadnego krępowania się. Naprawdę, czy on nie ma wstydu?, zastanawiałem się.
   -Po drugie - Arthur wskazał mnie palcem - wy jesteście parą.
   -Nie! - zaprotestowałem, ale w tym samym momencie Feliks wrzasnął:
   -Tak!
   Zielonowłosy spoglądał to na mnie, to na crosdressera. Westchnął ciężko.
   -Czyli jesteście parą.
   -Nie! - znowu zaprzeczyłem.
   -Ach… - Arthur spojrzał na mnie surowo. - Czyli to, że leżysz z nim w wannie i całujesz się z nim nie znaczy, że jesteście parą…
   -Emm… - zaczerwieniłem się. - Wiem, jak to brzmi, ale naprawdę my nic…
   -A właśnie, że tak - wtrącił znowu Feliks, jakby od niechcenia.
   -Co...?
   -Jeśli jesteś na tyle tępy, żeby nie zrozumieć, co czuję, to naprawdę źle wybrałem, ale cóż; podobasz mi się i tego nie zmienię - warknął blondyn. Zamrugałem parę razy.
   -Acha, czyli udawanie samobójstwa i pocałowanie mnie z zaskoczenia było twoim sposobem wyrażania miłości? - zapytałem.
   -No, chyba tak.
   -I to, co zabarwiło wodę, to był sok pomidorowy, nie?
   -Uch… Tak. -Feliks przewrócił oczami. - Jesteś zupełnie pozbawiony romantyczności, wiesz?
   -W-wcale nie!
   -Ej, gołąbeczki-gejeczki, może byście się nie kłócili jak stare dobre małżeństwo przed moimi oczami, dobrze? - wtrącił Arthur.
   -Nie kłócimy się jak małżeństwo! - wrzasnęliśmy jednocześnie ja i Feliks.
   Arthur westchnął ciężko i pokręcił głową.
   -Chyba was zostawię samych… - powiedział słabym głosem. - To jednak dla mnie trochę za dużo.    Pogadamy jutro, dobra?
   Nie czekając na naszą odpowiedź, wybiegł z pokoju tak szybko, jak było to możliwe.
   -No, przynajmniej tyle… - mruknąłem do siebie. - Przynajmniej nie będzie zadawał niewygodnych pytań…
   Napotkałem wzrok Feliksa i zmarłem.
   Patrzył się na mnie, jakby miał zamiar na mnie skoczyć z ukrycia, ale w porę się zorientowałem i teraz cały jego misterny plan legł w gruzach, przez co nie był zbyt zadowolony. -
   -Ech, o co…? - zapytałem nerwowo. Feliks z wielkim rozczarowaniem na twarzy odwrócił wzrok.
   -Nic… chciałem tylko powiedzieć, że...
   Zaczerwienił się. Czułem się z tym co najmniej niekomfortowo, co może było spowodowane tym, że w sumie był tylko owinięty w ręcznik.
   -O co chodzi? - zapytałem znowu.
   -No… - popatrzył na swoje stopy, zażenowany.
   -Powiesz mi czy nie? - zniecierpliwiłem się.
   -Ja… powiem. - Podniósł głowę; dalej był zarumieniony, ale tym razem jego oczy błyszczały z przejęcia.
   -Co powiesz? - zapytałem znowu, dalej nie rozumiejąc, o co mu tak do końca chodzi.
   -Powiem Gilbertowi! - zrobił krok w moją stronę, zmniejszając dzielący nas dystans. - Powiem mu, że nie chcę z nim być, że go oszukiwałem… Że chcę być z tobą! - Zbliżył się jeszcze bardziej. Nie zauważyłem tego wcześniej, ale był niższy ode mnie o jakieś dziesięć centymetrów; musiałby stanąć na palcach, żeby być na poziomie moich oczu.
   Urocze. Zawsze lubiłem niskie dziewczyny…
   DZIEWCZYNY.
   -Ech, Feliks… - zacząłem powoli.
   -Hm?
   -Tylko ja nie chcę być z tobą.
   Zamarł, zszokowany. jego oczy otworzyły się szeroko z niedowierzania.
   -To nie tak, że cię nie lubię czy coś - dodałem szybko. - Ja po prostu… nie lubię facetów. Nie tak, jak ty. Ja…
   Zaciąłem się. Nie potrafiłem wykrztusić słowa; te wielkie, zielone oczy były zbyt przenikliwe.
   Wyglądał, jakbym dał mu w twarz. Byłem pewien, że za chwilę te oczy napełnią się łzami i że blondyn rozryczy się.
   Ale się przeliczyłem.
   -Uch. Jasne - mruknął tylko i odwrócił wzrok. -Ale i tak mam zamiar mu to powiedzieć. Nawet jeżeli ty nie chcesz być ze mną, to ja już dłużej nie chcę być z Gilbertem.
   -Uch… Okej.
   Zapadła niezręczna cisza; nie wiedziałem kompletnie, co mam ze sobą zrobić. W końcu zdecydowałem, że się przebiorę z tych mokrych ciuchów i pójdę spać. Odruchowo ściągnąłem koszulkę przez głowę, ale zaraz tego pożałowałem.
   Feliks wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami, analizując dokładnie każdy odsłonięty kawałek mojego ciała. Zaczerwieniłem się.
   -Nie gap się tak!
   -Prze-przepraszam… - mruknął blondyn, ale wyraźnie nie miał zamiaru przestać wlepiać we mnie gały. - Po prostu… wyglądasz bosko.
   Podszedł blisko, za blisko; niemal stykaliśmy się klatką piersiową. Feliks położył swoją dłoń na wysokości mojego serca.
   Miał ciepłe dłonie.
   -Przestań - powiedziałem. Jakaś część mnie buntowała się, nie chciała tego, ale zdrowy rozsądek wziął górę. Jeśli teraz się zawaham, dam mu nadzieję. A to najokrutniejsze, co mógłbym mu zrobić; lepiej zastanowić się najpierw nad sobą samym, a dopiero potem mieszać w to innych ludzi.
   Zwłaszcza Feliksa.
   Jego dłoń drgnęła, ale nie zabrał jej.
   -Słyszysz, co powiedziałem? - zapytałem twardo.
   -Nie jestem głuchy - warknął. - Po prostu… Daj mi tak zostać chwilę.
   Bum-bum. Bum-bum.
   Musiał czuć, jak szybko moje serce biło; czułem się bezbronny, zupełnie jakby Feliks dotykał jakieś części nie mojego ciała, ale wręcz duszy - jakby mnie delikatnie poznawał, nie nachalnie, ale skutecznie analizował każdą cząstkę mojej osoby.
   Dziwne uczucie… Ale nie nieprzyjemne.
   -Poczekam - powiedział Feliks, znowu podnosząc wzrok.
   -Co?
   -Poczekam. Po prostu. Nie musisz się śpieszyć.
   Spuścił głowę i oparł swoją brodę na moim obojczyku. Był blisko; czułem zapach jego włosów - ciepły, kojarzący się ze słońcem; tak pachniało lato, tak pachniały pola zboża.
   -Przestań, Feliks.
   Odepchnąłem go od siebie.
   -Nie masz an co czekać - warknąłem. - Ty wolisz facetów, ja nie. prosta sprawa. Nie ma tu żadnego “później”.
   -Nie kłam - mruknął cicho. - Gdybyś naprawdę nic nie czuł, nie smakowałbyś tak słodko.
   Na to nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi.



***



   Następne dni nie są warte opisywania.
   Starałem się trzymać od Feliksa tak daleko, jak to tylko możliwe, a blondyn na szczęście nie naciskał na żadne spotkania. Widzieliśmy się tylko rano i wieczorem - wymienialiśmy ze sobą tylko “Dzień dobry” i “dobranoc”, po czym zaraz wracaliśmy do swoich zajęć. Ja spędzałem dnie na rozmowach z Arthurem; zaczął mnie uczyć grać na gitarze, a ja nawet szybko łapałem o co chodzi.    Ale gdy nie byłem zajęty czymkolwiek, do moich myśli natychmiast powracał Feliks.
   To, co zrobił.
   Jego włosy, oczy, zapach.
   Czułem się okropnie, ale nie mogłem nic zrobić.
   Nic.
   Mogłem tylko czekać, aż ta głupia wycieczka się skończy; mogłem tylko patrzeć i próbować nie zauważyć, że Feliks ma oczy zaczerwienione od płaczu, kiedy budzi się rano; mogłem próbować nie słuchać, gdy Katyusha, przyjaciółka Feliksa mówi do swojej siostry, że Fela jest bardzo przygnębiona i nie wie, co robić…
   Mogłem tylko czekać, grać na gitarze, śpiewać.



   Dziwny jest ten świat,
   gdzie jeszcze wciąż
   mieści się wiele zła.
   I dziwne jest to,
   że od tylu lat
   człowiekiem gardzi człowiek.



   Dziwny ten świat,
   świat ludzkich spraw,
   czasem aż wstyd przyznać się.
   A jednak często jest,
   że ktoś słowem złym

  zabija tak, jak nożem…


2 komentarze:

  1. "gołąbeczki-gejeczki" Rozwaliło mnie to xD
    Opowiadanie super, trochę smutna część, ale piękna.
    Weny życzę~~

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zobaczyłam na fejsie jak napisałaś, że nowy rozdział to aż mi serce zaczęło szybko bić i taka myśl: "Co z Feliksem?" itd. XD A co do odcinka to super jak zwykle <3

    OdpowiedzUsuń