wtorek, 8 grudnia 2015

Ludzie z gwiazd



   Wystarczyło na niego spojrzeć, żeby wiedzieć, że jest w nim coś dziwnego.
   Teoretycznie wszystko było w porządku. Facet miał oczy w odpowiednim miejscu i wystarczającą ilość rąk i nóg. Nawet ubrany nie był jakoś szczególnie – ot, zwykła kurtka, zwykła czapka, zwykłe dżinsy i buty. Nie. To było coś innego – coś, co bardziej się wyczuwało, niż faktycznie wiedziało.
   Ale fakt pozostawał faktem: w tym gościu zdecydowanie było coś dziwnego, tylko Arthur do końca nie wiedział, co dokładnie.
   Facet poprawił okulary zjeżdżające mu na czubek nosa i uśmiechnął się. Arthur zamrugał oczami. Kto normalny tak po prostu uśmiecha się bez powodu?, zastanawiał się. Pamiętał, że w jego rodzinie nazywało się to „uśmiechaniem się do wspomnień.” A więc tamten facet miał jakieś wspomnienia, do których mógł się uśmiechać. Co więcej, można było wnioskować, że wciąż jest z nimi nie najgorzej, bo nie są z rodzaju tych upierdliwych wspomnień, które w gruncie rzeczy może są przyjemne – jak randka z ukochaną dziewczyną – ale zamieniają się w czysty koszmar, bo przykładowa wybranka okaże się po prostu kolejną głupią kurwą.
   A więc można było wnioskować, że facet jest szczęśliwy. Nieźle. To w dzisiejszym świecie niemałe osiągnięcie. Arthur chciałby, żeby i on mógł być „szczęśliwy”, ale jak na razie nie miał czasu. Nerwica nie wybiera. I w ogóle nie był pewien, czy samo szczęście jako takie może w ogóle istnieć. To znaczy… do teraz. W końcu, jak już ustaliliśmy, tamten facet był ewidentnie szczęśliwy w pełnym tego słowa znaczeniu.
   I chyba to właśnie było w nim tak dziwne.
   Facet wyciągnął z kieszeni wściekle czerwony notes i zanotował coś, uśmiechając się pod nosem.
   Nagle Arthur zorientował się, że już od ładnych paru minut wpatruje się w tego gościa, i zupełnie nie wie dlaczego. Po prostu… Wydało mu się to… ciekawe? Tak, to chyba odpowiednie słowo; ten facet był ciekawy. Po prostu miło było na niego patrzeć. Był w jakiś sposób… inny, jakby nie do końca pasował do otoczenia, tego całego wielokolorowego tłumu w pociągu. Należał do zupełnie innego rodzaju ludzi; czasami zauważa się ich, gdy idą ulicą albo przesiadują w kafejkach. Są zupełnie tacy, jak każdy inny – ale właśnie mają w sobie coś zupełnie obcego, co nie poddaje się żadnym klasyfikacjom, nie da się wypunktować tej jednej cechy, która ich wyróżnia. Ale to po prostu widać – coś w ich oczach sugeruje, że są… inni. Jakby świecili własnym, wewnętrznym światłem.
   Facet westchnął, znów poprawił okularu i podniósł wzrok.
   Arthur szybko udał, że jest zajęty studiowaniem planu miasta rozłożonego na swoich kolanach, ale nie mógł zignorować tego dziwnego uczucia, które pojawiło się w nim przez ten ułamek sekundy, kiedy jasnoniebieskie oczy tamtego faceta spotkały się z jego własnymi. To uczucie, dziwna mieszanka zdenerwowania, wstydu i jakieś satysfakcji narastało w nim powoli, w miarę jak uzyskiwał pewność, że tamten na niego patrzy. Czemu? Tego Arthur nie mógł zrozumieć. Czy to jest normalne zachowanie? Zwykły człowiek po prostu odwraca wzrok gdzie indziej, jakby spotkanie spojrzeń z kimś nieznajomym było w jakiś sposób obsceniczne, zbyt osobiste.
   A ten jawnie mu się przypatrywał.
   Ale w końcu jakim prawem Arthur mógł go oceniać?! Przecież sam przed chwilą przypatrywał się mu, sam nie wiedział, jak długo. I naprawdę, ale to naprawdę czuł się z tym niekomfortowo. Zwykle by się tak nie zachowywał.
   Tyle że ten facet nie był zwykły, i w tym krył się cały problem.
   Arthur znów, dla próby, rzucił okiem na tego faceta. I znów ich spojrzenia się spotkały. Arthur szybko odwrócił wzrok, spłoszony… sam nie wiedział, czym. To po prostu nie wydało mu się właściwe.
   Zauważył kątem oka, że tamten delikatnie się uśmiecha. Czemu? Znowu?
   Odetchnął głęboko i znów pozwolił, by jego wzrok spoczął na facecie.
   Wciąż na niego patrzył. Na niego.
   Arthur dopiero teraz zauważył, że tamten ma włosy w śmiesznym kolorze – coś pomiędzy brązem a blondem. To nie był ładny kolor, nigdy się Arthurowi nie podobał – zbyt ciemny na blond, zbyt jasny na brąz, nie dawał się dopasować do żadnych z tych kategorii, będąc sobie tak po prostu jak gdyby nigdy nic wybrykiem natury, zupełnie niepasującym do niczego.
   Ale w jakiś sposób tamtemu to bardzo pasowało.
   Arthur czuł, że powinien coś powiedzieć, ale nie mógł. Po prostu nie mógł. Bo i co miał powiedzieć? Cała ta sytuacja była zupełnie irracjonalna, głupia i bezsensowna, a mimo to wciąż uporczywie trwała. Ale nie było to nieprzyjemne.
   Po prostu wpatrywali się w siebie bez słowa, bez powodu.
   Arthur z całą mocą odczuł nagle fakt, że są sami w przedziale.
   Zebrał się na uwagę. Odchrząknął. Spojrzał na faceta. Otworzył usta.
   I obudził się.
   Przez chwilę siedział z twarzą opartą o szybę, próbując uświadomić sobie, co się dzieję, po czym w ułamku sekundy wszystko do niego dotarło. Nie ma faceta z niebieskimi oczami. Nie ma nikogo. Jest tu sam i najwyraźniej jego chora wyobraźnia ma się jak najlepiej.
   - Wariuję – powiedział cicho do siebie i pokręcił głową. Spojrzał na zegarek. Już czas, pomyślał i chwycił swoją walizkę w dłonie. Rzucił wzrokiem na przedział, by sprawdzić, czy niczego nie zapomniał, i zauważył coś dziwnego.
   Notes. Czerwony. Ten sam, który miał tamten facet.
   Arthur ostrożnie podniósł notes, jakby przedmiot miał zaraz się na niego rzucić.
   Wypadła z niego kartka.
   Gwiazdy świecą dziś dla ciebie.


---------------------
Uchu. Znowu USUK... Mocno ten ship wlazł mi w krew - pewnie przez to, że strasznie utożsamiam się z Arthurem >.< . Chcecie z tego dłużą opowieść? Może zostawić to jako shota?
W każdym razie - pozdrawiam, dziękuję za komentarze! Ciao! <3

4 komentarze:

  1. Ja to ujme tak... Pisz dalej! XD i pisz więcej! I USUK'i jak najbardziej! Ale też cuś innego tam wciśnij :v ~Fella2P

    OdpowiedzUsuń
  2. Kontynuuj!! To aż się prosi o ciąg dalszy ^^ tak zostawione pozostawia niedosyt :/ przynajmniej według mnie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Kontynuuj. Na pewno nie wygląda to na one-shot i to po prostu potrzebuje dalszego ciągu. A poza tym jak zwykle wszystko super. ^^

    Aha i gdybyś miała kiedyś czas i chęci fajnie by było jakbyś napisała EngPol. Tak, EngPol. XD To może być zwykły one-shot. Chciałabym zobaczyć jakby to wyglądało, a opowiadania w twoim wykonaniu są naprawdę świetne. Poza tym to taki nietypowy ship (który lubię zresztą) i dlatego tak mnie ciekawi co by z tego wyszło XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuu... EngPol... To brzmi ciekawie. ^^ Challenge accepted!

      Usuń